sobota, 20 września 2014

Izaya? A kto to taki..?

Cześć..
Teraz się potłumaczę.

Tak dodaje coś po prawie dwóch miesiącach nieobecności. Przepraszam tych co czekali, że w końcu coś tu wstawię i dopiero teraz się doczekali. Przez cały sierpień nic nie dodałam i z tego powodu jestem strasznie zła na siebie.. wakacje mnie rozleniwili totalnie. Zaczął się wrzesień. Nowa szkoła, klasa - wszystko nowe, ale powoli się już przyzwyczajam. Nauki mam dużo.. może nie tak dużo, ale muszę się uczyć systematycznie ze wszystkiego, chociażby się starać i jak już robić sobie małe zaległości, aby szybko to nadrobić. I jedynie co mogę dać za usprawiedliwienie to komputer. Mój brat strasznie go zawalił różnymi grami i tak dalej i ciężko czasami mi na nim pracować.. dobra to na koniec małe podsumowanko. 

~ Będę starała się wrzucać cokolwiek chociażby raz w miesiącu, albo i więcej. 
~ Jeżeli ktoś tu jeszcze o mnie pamięta, zagląda i czeka na moje nowe wpisy, dziękuje, zostaw ślad po sobie w komentarzu <3.
~ Jeżeli chodzi o Plotkę. - dokończę ją tylko nie wiem kiedy. 
~ Będę skupiała się bardziej na Oneshot'ach lub krótszych opowiadań niż długich, bo mi długie no nie wychodzą. 

Nie wiem czy ktoś to przeczytał, więc już więcej was nie męczę i życzę miłego czytania już mojego drugiego łanszota. Mam nadzieje, że się spodoba. 


- Shizu-chan proszę Cię ~. - wyjęczał błagalnie brunet przytulając się do chłopaka.
- Nie.
- Ale Shizu-chan.
- Nie..
- Ale..
- Nie! - warknął i dosunął go od siebie posyłając mu mrożące krew w żylach spojrzenie. Odetchnął zaraz głęboko, podniósł się do siadu i sięgnął po leżącą na szafce paczkę papierów.
- Dlaczego nie chcesz ze mną tam iść? Przecież to nic złego. - pociągnął nosem i lekko objął go od tyłu. - To dla zabawy, spędzimy razem miło czas..
- A teraz miło nie spędzamy? - odpalił papierosa po czym się nim zaciagnął. - Nie musimy chodzić, po żadnych wesołych miasteczkach czy innych takich.
-Ale Shizu-chan no..
- Idź sobie sam jak tak chcesz, albo weź sobie Namie, Shinre czy kogokolwiek tylko mnie w to nie mieszaj.. - burknął i wstał z łóżka. - Jesteś gorszy od dziewczyny.. - prychnął i wyszedł z pokoju zostawiając go w nim samego.

Zszedł po schodach zachodząc jeszcze do kuchni po okulary, które zostawił na stole. Pomimo, że było już po 22 i tak je musiał mieć. Wyszedł od razu z mieszkania informatora i skierował się w stronę Ikebukuro. Jakoś tak z przyzwyczajenia. Wyciągnął z paczki kolejnego papierosa, którego odpalił zapalniczką, którą dostał od Izayi. Musiał się trochę uspokoić, a tytoń mu w tym jak najbardziej pomagał. Nie lubił się denerwować, a zwłaszcza o takie drobiazgi, które w ogóle nie powinny wystąpić. W czasie drogi zaczął podrzucać zapalniczką. Miała po boku napis " Shizu-chan <3" na tyle małym, ale na tyle dużym drukiem, aby napis nie rzucał się od razu w oczy, ale też żeby był wystarczająco widoczny. Miło było dostać coś takiego wiedząc, że brunet nie bardzo przepadał za jego paleniem.

Drogę do Ikebukuro oświetlał mu księżyc i oczywiście wokół wiele kolorowych bilbordów. Noc była ciepła, wiał przyjemny wiaterek, wręcz idealna pora na spacery. Jeżeli by się zastanowić Izaya chciał się dziś gdzieś przejść, ale również mu odmówił. Skrzywił się na samą ten myśl i zatrzymał się siadając na pobliskiej ławce. W dalszym ciągu miał w rękach zapalniczkę i zaczął nią obracać. Nie powinien tak ostro zareagować, przecież gdyby się przeszli chociaż trochę tam gdzie chciał nic mu by się nie chciało, a jemu sprawiłby tylko radość. Pokręcił do siebie głową od razu wstając z ławki i kierując się z powrotem do domu.

Był w połowię drogi, więc w domu zjawił się w jakieś dziesięć minut. Zdjął buty, rozejrzał się po salonie oraz kuchni, ale nigdzie go nie zauważył. Od razu skierował się do sypialni.

- Izaaayaa- kuun ~. - wypowiedział melodyjnie jego imię i wszedł do sypialni. Zatrzymał się zaraz po przekroczeniu progu i zaczął przyglądać się śpiącemu brunetowi. Spojrzał na zegarek stojący na szafce nocnej. Wyświetlał 23;20. Uśmiechnął się pod nosem i wziął z pokoju swoje ubrania na zmianę. Skierował się zaraz po tym do łazienki i wziął orzeźwiający prysznic. Wrócił do sypialni i położył się obok chłopaka obserwując jego spokojną twarz.

Odgarnął jego grzywkę spadając mu na oczy i pocałował delikatnie w głowę, aby go nie obudzić. - Wiesz, co? Ciekawe czy jakbyś był dziewczyną tak samo bym reagował na te Twoje propozycję.. Nie wstydzę się Ciebie, ale sam wiesz. - szepnął i przytulił go do siebie. - Nie ważne zresztą to głupie.. Dobranoc.

***

Spało mu się dobrze przez całą noc przytulając do siebie to drobne ciało, niestety jego sen przerwały wpadające do pokoju promienie słoneczne. Gdy się obudził nie miał jednak przy sobie bruneta. Podniósł się do siadu przecierając zaspane oczy i rozejrzał się po pokoju. Lustrował wzrokiem całą sypialnie z nadzieją, że gdzieś ujrzy Izayę, lecz nigdzie go nie było. Jedynie co wyczuł to jakiś inny zapach, słodszy. Przeciągnął i zaraz zwlekł z łóżka schodząc na dół. Dochodziła dziesiąta, a że była sobota nigdzie mu się nie śpieszyło i mógł sobie poleniuchować.

Zszedł po schodach i skierował się od razu do kuchni. Zatrzymał się od razu na wejściu otwierając buzię ze zdziwienia. W środku stała dziewczyna, ubrana w jego koszulę.. tylko w jego koszulę. Miała do ramion rozpuszczone czarne włosy. Shizuo nieco skrępowany tym zajściem odwrócił wzrok nie wiedząc zbytnio co ze sobą zrobić, ale w końcu postanowił się odezwać.

- Przepraszam, kim jesteś..? - zwrócił tym samym ponownie wzrok obserwując ją od góry do dołu. Nie był jednak czy powinien, była tylko w jego koszuli.. właśnie w jego. Dziewczyna odwróciła się do niego przodem na początku z wymalowanym na twarzy zdziwieniem, ale zaraz się uśmiechnęła.
- Shizuo nie ładnie sobie nawet tak żartować ~. - podeszła do niego i zawiesiła na jego szyi. - Jak się spało~? - pocałowała go zaraz w policzek i przytuliła do niego. Blondyn całkowicie zdezorientowany nie wiedział co powiedzieć, jednak wolał nie pytać wszystkiego wprost, a dowiedzieć się powoli nieco więcej o tej dziwnej sytuacji.
- Gdzie jest Izaya..? - mruknął i spojrzał na nią z lekka ją odsuwając od siebie. - Wyszedł?
- Jaki Izaya? - spojrzała na niego zaraz się od niego odsuwając. - O co chodzi?
- No, bo Ty.. - wymamrotał i błądził wzrokiem po całej jej sylwetce.
- Robię Ci przecież śniadanie jak zawsze weekendy ~. - uśmiechnęła się. - Już skończyłam zresztą ~. - chwyciła go za ręka i pociągnęła do stołu.

Shizuo nie miał ochoty na cokolwiek, no chyba, że coś rozwalić ze złości. Nie rozumiał kompletnie tej sytuacji, a taka nie wiedza jest strasznie irytująca. Przyglądał się dziewczynie, która siedziała na przeciwko niego i jadła kanapki co jakiś czas popijając je herbatą. Czarne włosy, brązowe oczy, podobna budowa ciała tak samo jak i głos..Czyżby Izaya robił sobie z nim jakieś żarty? Nałykał się czegoś od Shinry żeby zmienić głos, kupił perukę.. niemożliwe. Taka kara, za wczoraj?

- Mogłabyś wstać na chwilę? - mruknął sam wstając czekając na jej ruch, a wzrok wbił w talerz z kanapkami. To było dziwne. Dziewczyna popatrzyła się na niego pytająco po chwili również wstając tak jak prosił. Zbliżył się do niej i położył dłoń na jej udzie delikatnie przesuwając ją ku górze, a ustami całując jej szyję. Przyjemny zapach, również podobny do tej pchły. Zaraz się przekona o co w tym wszystkim chodzi.

- S-shizuo.. - wymruczała dziewczyna już lekko zaróżowiona na policzkach. Przyglądała się się mu kątem oka bez żadnego sprzeciwu. Ręką powędrował już na jej brzuch, a ustami zbliżał się do jej odpowiedników. Nagle poczuł, że klatka piersiowa nie jest płaska i w tym samym czasie złączył również ich usta. Momentalnie się od niej odsunął, odwracając wzrok. Sam poczuł jak lekko się zarumienił i zawstydził. Nie powinien tego tak sprawdzać..

-Muszę coś załatwić na mieście.. - wymamrotał pierwsze co przyszło mu do głowy i zaczął wychodzić z kuchni. Dlaczego ona.. przecież to niemożliwe. Był już praktycznie na schodach, gdy nagle złapała go za nadgarstek. Odwrócił głowę, by na nią spojrzeć. Miała nadal zarumienione policzki, słodkie. - To naprawdę coś ważnego, załatwię i wrócę.. - mruknął sam nie do końca wierząc w swoje słowa.
- Dobrze, poczekam.. - kiwnęła niepewnie głową i go puściła. Wszedł po schodach, zahaczając o sypialnie. Wziął z niej swoje ubrania i poszedł do łazienki wziąć szybki prysznic. Zaraz po tym wyszedł z mieszkania jak i  z apartamentu kierując się do Ikebukuro.

Szedł dość szybkim krokiem. Chciał być jak najdalej od tego wszystkiego. Był kompletnie skołowany tym zjawiskiem. Zaczął przeszukiwać spodnie w poszukiwaniu paczki papierosów, której nie znalazł. Nie miał nawet swojej zapalniczki, od Izayi.. Gdzie jest w ogóle ta pieprzona pchła. Warknął pod nosem i z upływem złości kopnął kosz na śmieci, który znajdował się na jego drodze. Wstąpił do sklepu i kupił swoje ulubione fajki wraz z zapalniczką. Usiadł na ławkę od razu odpalając jednego i się nim zaciągając. Wkurwiająca sytuacja..

- Yo Shizuo. - przywitał go Kadota, który przechodził obok zaraz się koło niego zatrzymując. - Znów palisz? - Blondyn spojrzał na niego i uniósł jedną brew do góry nie rozumiejąc jego pytania.
- Jakie znów? - pokręcił głową kończąc powoli papierosa.
- Nie palisz, a raczej nie paliłeś od ponad pół roku odkąd jesteś z Kanrą, więc.. - mruknął przyglądając mu się uważnie. - Pokłóciliście się?. - usiadł koło niego na ławce. - Przed ślubem to chyba nie za ciekawa sytuacja. - "Ślub, ślub, ślub, ślub" w głowie Shizuo to słowo odbijało się echem. Wypuścił papierosa z ust i szybko spojrzał na przyjaciela. Chciał coś powiedzieć, dopytać się, ale wyszedłby chyba na kretyna. Z tego co się już zorientował jest z tą dziewczyną dosyć długo i chyba ślub to normalna rzecz.. ale przecież on z nią nie jest. Nie zna jej. Jest z Izayą, którego nie ma..
- Wszystko w porządku. - uśmiechnął się na miarę możliwości. - Wiesz, może gdzie jest Izaya? Chciałem z nim porozmawiać, a nie mogę na niego trafić..
- Izaya? Jaki Izaya? - zapytał Kyohei nie rozumiejąc blondyna.
- Izaya Orihara, informator z Shinjuku.. Kadota nie wygłupiaj się no. - zaśmiał się nerwowo. - Chodziliśmy razem do liceum..
- Jedyny informator z Shinjuku o nazwisku Orihara to Twoja dziewczyna, a dokładniej mówiąc narzeczona, chyba coś Ci się pomyliło. - pokręcił rozbawiony głową. - Wiesz, muszę już lecieć. Trzymaj się i pogódź się z nią. - uśmiechnął się i poklepał go po ramieniu wstając z ławki i odchodząc w swoją stronę.

Były barman siedział tak dłuższy czas starając się to wszystko pozbierać. Przecież kładąc się wczoraj spać miał obok siebie jeszcze Izaye. Przymknął oczy i uszczypnął się najmocniej z całych sił z nadzieją, że się obudzi i wszystko będzie po staremu, jednak tylko zrobił sobie siniaka na ramieniu. Wstał z ławki i zaczął wracać do domu. Nic innego i tak nie mógłby zrobić, a dowiedział się już wystarczająco dużo.

Izaya Orihara
 Kanra Orihara.
 Orihara.. 

Kanra damska wersja Izayi? Nielogiczne, ale z drugiej strony.. wszystko jest podobne. Nie identyczne, ale podobne. Jedynie co się nie zgadza w stu procentach to klatka piersiowa, a jeżeli klatka piersiowa się nie zgadza to pewnie też.. Blondyn pokręcił głową, aby wywalić natrętne myśli z głowy i wszedł do apartamentu. Wjechał windą na odpowiednie i wszedł do mieszkania.

- Wróciłem.. - mruknął i rozejrzał się po pomieszczeniu . Wszedł do kuchni i zobaczył dziewczynę jedzącą sushi. - Co jesz?
- Ootoro oczywiście, a co innego mogłabym jeść, jeśli chodzi o sushi~? - uśmiechnęła się i przechyliła lekko głowę. - Cieszę się, że już wróciłeś ~.
- Ootoro.. - mruknął sam do siebie i uśmiechnął się nieświadomie. - Wybacz, zapomniałem, że tuńczyk to Twój ulubiony przysmak.
- Shizuo dziś mierzymy garnitury ~. - skończyła jeść i podeszła do niego od razu się przytulając. - Tak bardzo się cieszę.
- Ahh tak.. - wymamrotał. To już pewnie niedługo. Nie chciał po raz kolejny zadawać dziwnych pytań. Zobaczymy co się z tego rozwinie. Lekko ją objął. - Chcesz wyjść? Teraz na spacer?
- Oczywiście, że tak. - odsunęła się od niego posyłając mu ciepły uśmiech. - Chyba już lepiej się czujesz niż wcześniej. Byleś dziwny rano.. - mruknęła i założyła swoją kurtkę z futerkiem, poprawiając włosy.
- Lepiej. - skinął głowę. Z zachowania również podobnie jak Izaya i z ubioru zresztą też. Podszedł do niej i złapał ją za rękę ściskając nieco jej dłoń. Jeżeli tak to ma teraz wyglądać.. musi się przyzwyczaić, prawda? Jakoś, ale to jednak Izaya. Pod inną postać, ale jednak Izaya..

Spędzili razem praktycznie cały dzień poza domem. Byli nawet przymierzyć te nieszczęsne garnitury. Nie było tak źle jakby się wydawało. Zajęło to jednak najwięcej czasu. Shizuo powoli się przyzwyczajał. Jej charakter nie różnił się zbytnio od Izayi. Również mu dogryzała co wcale mu nie przeszkadzało. Cieszyło go to. Jedynie jej budowa ciała no i imię było problemem, ale to również powoli zaczynał traktować jako normę. Skoro Izayi nie mógł wcześniej uszczęśliwić. w niektórych sprawach to teraz postara się zrobić wszystko.

- Zimno się robi, wracamy? - narzuciła na siebie kaptur i spojrzała na chłopaka.
- Tak, oczywiście.. - schylił się lekko, zdjął nieco kaptur z jego głowy i pocałował ją we włosy. - Moment tylko.  - uśmiechnął się niezauważalnie i położył dłoń na jej policzku lekko gładząc go kciukiem. Teraz zrobi to prawidłowo nie tak jak rano.

Przybliżył swoją twarz do jej przymykając przy tym oczy i  łącząc ich usta w pocałunku..

 No prawie łącząc, bo przerwało mu to uderzenie w głowę. Otworzył oczy i pierwsze co zobaczył to Izaye siedzącego na nim wymachującego poduszką w jego stronę. Znów skołowany tym wszystkim, trochę mu zajęło zanalizowanie wszystkiego, więc kilka razy jeszcze mu się oberwało. Uśmiechnęło się i mocno go do siebie przytulił.

- Dzisiaj jest sobota, a to Ty w weekendy robisz śniadanie. - prychnął brunet zaraz się również do niego przytulając. Wiesz, że już 11?
- Przepraszam.. - pogłaskał go po głowię i pocałował w policzek.
- Nic się nie stało  ~.  Sam o siebie zadbałem, ale zrobiłem też dla Ciebie i postanowiłem Cię w końcu obudzić  ~.
- Nie mogłeś zrobić tego milej? - westchnął i wzmocnił uścisk. - Idziemy dziś do tego wesołego miasteczka czy gdziekolwiek?
- Mówiłeś, że nie chciałeś, więc.. -wtulił twarz w jego szyję. - Możemy porobić coś innego ~.
- Racja, mówiłem, ale przemyślałem to sobie i możemy iść. Jeżeli będzie nudno wrócimy lub pójdziemy na spacer.. - uśmiechnął się pod nosem.
- Oya, oya ~. Skoro proponujesz to chyba z tego z korzystam. - odsunął się od niego i uśmiechnął.
- No to się cieszę. - musnął jego usta swoimi i znów przytulił do siebie mocno. - Wiesz co.. śniło mi się, że jesteś dziewczyną i mamy wziąć ślub.. to było dziwne. Ale dobrze, że już jest wszystko po staremu..- brunet się zaśmiał i pokręcił głową.
- A dzieci były już w drodze~?
- Izaya przestań.. dzieci to chyba ostatnie co chciałbym mieć.
- Shizu-chan jesteś okrutny ~.
- Nie prawda. - udał obrażonego i sięgnął po zapalniczkę leżącą obok na szafce. - Po prostu tak jak teraz jest idealnie.



sobota, 2 sierpnia 2014

Przepraszam, że tak zwlekałem

Napisałam Oneshota! Nie wiem czy jest dobry, czy ma odpowiednią długość. Zostawiam ocenę Wam~! Miłego czytania :3


Byłem w swoim pokoju. Dokładnie na łóżku i kuliłem się z rozpaczy. Z moich brązowych oczu wypływały
słone zły. Byłem załamany, smutny i odechciało mi się wszystkiego. Moje oczy były czerwone od płaczu i ciągłego przecierania je rękoma. Ale nic na to nie mogłem poradzić. Moje serce pękło. Nigdy nie czułem tak wrednego uczucia, a nie mogłem się go w ogóle pozbyć. .Gdybym nie był ateistą powiedziałbym, że moja dusza krwawi, lecz pomimo tego uczucia nie zamierzałem zacząć wierzyć w Boga. Spróbowałem się uspokoić. Jakoś dałem radę, a moje łzy zostały tylko na policzkach. Wstałem na równe nogi i spojrzałem przez okno. Wiedziałem, że nie mogę się poddać, bo wtedy będzie jeszcze gorzej. Otarłem moje mokre policzki i postanowiłem, że nie dam się tak łatwo.

***
Kilka godzin wcześniej

- Hej Shizu~chan. – powitałem go jak zwykle melodyjnie.
- Izaaaayyyaaa! – blondyn warknął moje imię wyrywając przy tym znak drogowy.

Posłałem mu mój złośliwy uśmieszek, po którym jego żyłka na skroni zaczęła pulsować jeszcze szybciej. Ahh jak ja to kochałem. Ten przypływ adrenaliny kiedy wiesz, że Twój największy wróg chce Cię zabić. Shizuo rzucił we mnie znakiem, jednak co to dla mnie kiedy od 7 lat we mnie takimi rzuca? Zrobiłem zwiewny unik, a mój uśmieszek się pogłębił. Widziałem jego złość, gdy znak nie uderzył tam gdzie chciał czyli we mnie. Bez zastanowienia zacząłem biec. Kiedy spojrzałem za siebie Shizuo brał do ręki automat z napojami i już we mnie celował. Raany było blisko. Automat przeleciał nad moją głową. Gdyby Shizu-chan trochę się uspokoił pewnie by mnie i trafił. Obróciłem się, aby zobaczyć jego reakcje, jednak nigdzie go nie było. Nie przerywając biegu skręciłem w lewo w wąską uliczkę, w której praktycznie nikt się nie mieścił.

- Jejku szkoda, że tak szybko zrezygnował – powiedziałem sam do siebie i zaśmiałem.

Miałem wielką satysfakcję, że tak go rozwścieczyłem, jednak spodziewałem się, że nie da tak szybko za wygraną. No cóż może kolejnym razem się uda? Wyjąłem ręce z kieszeni kurtki tym samym tracąc kontakt z moim nożem. Powoli zbliżałem się do wyjścia z uliczki. Kiedy już z niej wyszedłem byłem pomiędzy dwoma budynkami gdzie było więcej swobody. Nagle poczułem na sobie czyjś wzrok. Spojrzałem za siebie i zobaczyłem Shizu-chan’a. Było widać jak bardzo był wściekły. Jego złość z niego, aż wypływała, a atmosfera była ciężka.

- Shizu- chan co Ty.. – moje pytanie przerwała jego pięść, która uderzyła w mój policzek.

Jaki on był silny! Jego uderzenie posłało mnie na ścianę budynku, po czym osunąłem się po niej na ziemie. Jego moc mnie zdumiewała za każdym razem, gdy zdołał mnie uderzyć. Powoli zaczynałem się podnosić jednocześnie sięgając po mój scyzoryk. Spojrzałem na Shizuo, który nie ruszył się ze swojego miejsca nawet o krok. Wymierzyłem w niego scyzorykiem, jednak jego reakcja, a bardziej jej brak była taka sama.

- Będziesz tak stał? – rzuciłem w niego scyzorykiem, który rozciął rękaw jego koszuli.

Heiwajima nie wykonał żadnego ruchu. Byłem zdziwiony, ale nie dałem tego po sobie poznać. Po chwili Shizuo zaczął do mnie podchodzić. A ja? A ja nic. Stałem i patrzyłem jak do mnie idzie. Był jakiś dziwny.. spokojny. Jego gniew momentalnie znikł. Przestraszyłem się. Pierwszy raz się go przestraszyłem. Nim się obejrzałem chwycił mnie za koszulkę i mocno przypiął do ściany. Ledwo co łapałem oddech.

- Shizu-chan.. co Ty – powiedziałem ledwo łapiąc oddech.

Blondyn patrzył na mnie przez dłuższą chwilę po czym ze spokojnym głosie powiedział.

- Nigdy nie pokazuj się już w Ikebukuro, nigdy. – ciągnął. – Skończyłem z Tobą i naszymi bójkami. – moje źrenice się powiększyły. Spoglądałem na niego jak w transie. Nic nie mogłem zrozumieć, a w głowię mi się kołowało od przyciskania mnie do ściany.
- Wiesz wszystko sobie przemyślałem, więc nawet jeżeli pokażesz się w mojej dzielnicy nic sobie z tego nie zrobię. – coś we mnie pękło. – Mamy 23 lata i nie wiem jak Ty, ale ja chce się ustabilizować. – rozluźnił uścisk i mogłem swobodniej oddychać. – Kończę naszą znajomość Izaya. – puścił mnie.

Upadłem na zimny beton. Shizuo patrzył na mnie swoim spokojnym wzrokiem, a jego włosy lekko zasłaniały mu oczy. Ja za to wbiłem wzrok w jego buty. Nie potrafiłem się odezwać. Byłem w totalnej rozsypce. Chciałem mu zadać kilka pytań, ale po prostu nie mogłem. Shizuo odszedł bez słowa zostawiając mnie samego z tym wszystkim. Moje emocje brały górę i z oczu poleciała mi jedna łezka. Nie mogłem się powstrzymać i z oczu napłynęła fala łez. Siedziałem tam i łkałem z nie dowierzaniem co mi powiedział. Zawsze, gdy mówił mi podobne rzeczy znieważałem to i nadal robiłem swoje, lecz nie dzisiaj. Dziś był totalnie poważny..

Kocham ludzi. Kocham ich wszystkich, a nienawidzę tylko Shizuo. Dlaczego? Bo go kocham. Jest inny od wszystkich jest nieprzewidywalny. Nie potrafiłem pokochać go jako całość, ponieważ tak bardzo się różnił i pokochałem go zupełnie inną miłością niż innych ludzi, dlatego go nienawidziłem. Drażniłem go i prowokowałem niemalże codziennie, aby spędzać z nim czas. Wiem, że to może nie wyraża mojej miłość, ale jednak go kocham, a teraz? Teraz wszystko przepadło..

Gdy się uspokoiłem wstałem i powolnym krokiem ruszyłem do Shinjuku. Byłem załamany, zdruzgotany tym spotkaniem. Nigdy nie pomyślałem, że mógłbym go stracić. Miałem nadzieję.. nie, nie. Byłem pewny, że jest mój i zawsze tak będzie. Myśląc o tym wszystkim z moich oczu znów poleciła łza.

- Kto by pomyślał, że jestem taki wrażliwy. – mruknąłem i wytarłem oczy.

Nim się obejrzałem stałem już przed apartamentem.

- Namie-san możesz już iść i weź sobie wolne cały tydzień. – odparłem, gdy wszedłem do mojego gabinetu połączonego z salonem.
- Ta, dzięki. – mruknęła obojętnie i wyszła z budynku.

Nie ściągając kurtki usiadłem na moim obrotowym fotelu i włączyłem komputer. Przejrzałem kilka portali i stron informacyjnych, jednak nie było nic ciekawego. Dopiero na forum Dolarów zobaczyłem coś co pogrążyło mnie w rozpaczy „Shizuo z kimś się spotyka” Czy to przez to doszedł do takich decyzji? Ktoś go zmienił? Niemożliwe.. przecież to bestia z Ikebukuro.. Nieposkromiona Bestia..chyba.

***
Kiedy przestałem płakać postanowiłem się odświeżyć. Poszedłem do łazienki i zdjąłem swoje ubrania, które wylądowały niechlujnie na podłodze. Wszedłem do kabiny i odkręciłem zimną wodę. Stałem w niej opierając się o ścianę, a woda spływała po całym moim ciele. Musiałem podjąć jakieś działania inaczej nigdy się nie dowiem czy było warto. Gdy już kompletnie ochłonąłem zakręciłem wodę i z ręcznikiem na biodrach udałem się do pokoju, aby się przebrać. Założyłem czarne spodnie z paskiem i szarą rozpinaną bluzę z kapturem.

Położyłem się na łóżku, a mój smutny wzrok wbiłem w sufit.

- Może jeśli bym go nienawidził to byśmy zostali kolegami? I wtedy mógłbym się z nim widywać, nie straciłbym go.. – mruknąłem sam do siebie po czym uśmiechnąłem. Wiedziałem co muszę zrobić.

- Zmienię się! Pokaże mu, że nie jestem taki zły i da się ze mną wytrzymać i normalnie porozmawiać. Będzie mi brakowało drażnienia, prowokowania czy naszych bójek, lecz nie chce tracić naszej znajomości. Może będzie lepiej jak się zmienię? – powiedziałem optymistycznie.

Mój plan poprawił mi nieco humor. Zgłodniałem, więc poszedłem do kuchni przygotować sobie jajecznicę na kolację, którą popiłem herbatę. Umyłem naczynia, a następnie swoje zęby. Nie chciało m się zbytnio spać, więc postanowiłem, że się przejdę. O tak po prostu. Szedłem chodnikiem mijając moich kochanych ludzi. Inni mnie obgadywali, a jeszcze inni oddalali się ode mnie. To było takie zabawne, że moje kąciki ust same powędrowały w górę.
- I jak tu ich nie kochać? – mruknąłem.

Kiedy się spostrzegłem byłem już w Ikebukuro. Droga z Shinjuku do Ikebukuro nie jest jednak tak długa, jak się nad czymś rozmyśla. Byłem przy Rosyjskim Barze Sushi, jednak nie widziałem Simona. Postanowiłem wejść do środka, a on od razu mnie przywitał.
- Izaaya. Głodny? Przyszedłeś zjeść? – uśmiechnął się do mnie czarnoskóry.
- Yo, tak. Poproszę to co zwykle. – uśmiechnąłem się do niego i zająłem moje ulubione miejsce.

Usiadłem wygodnie opierając się o ścianę i obserwowałem ludzi. To miejsce było rewelacyjne. Nikt tu prawie nie siadał i nie rzucało się w oczy, a ja mogłem wszystkich swobodnie obserwować – miejsce stworzone dla mnie. Pomimo, że ludzie jedli mogłem odczytać z ich wyrazu twarzy czy im smakuje, jak się czują czy o czym rozmawiają z drugą osobą. Nigdy mi się to nie nudziło.

Usłyszałem, że ktoś nowy wchodzi do lokalu, więc od razu przeniosłem wzrok na drzwi wejściowe i równie od razu tego pożałowałem. Zobaczyłem Shizu-chan’a z jakąś dziewczyną. Moje wcześniejsze uczucia powróciły, ale tym razem nie płakałem. Simon ich powitał, a mi przyniósł moje ulubione ootoro.

- Było przepyszne jedyny plus z tego fatalnego dnia. – pomyślałem.

Gdy skończyłem jeść posiedziałem jeszcze chwilę. Skłamałbym, gdym powiedziała, że jego wybranka była brzydka. Miała długie rozpuszczone włosy w kolorze kasztanowym, a na sobie zwiewną niebieską sukienkę. Byłem zazdrosny i to bardzo. Zawsze to ze mną spędzał najwięcej czasu nawet jeśli były to bójki. Jej twarz natomiast widziałem momentalnie, ale mogę stwierdzić, że na pewno nie była brzydka.

Już miałem wychodzić, gdy nagle pocałowała go w policzek. Raany myślałem, że spłonę ze złości tak się we mnie gotowało. Myślałem, że rzucę w nią scyzorykiem, jednak opanowałem się i wziąłem głęboki wdech i wydech. Po niezbyt ciekawym dla mnie wydarzeniu wyszli i kilka minut potem ja.

- Teraz na pewno muszę coś z tym zrobić.. nie mogę go stracić. – powiedziałem do siebie i ruszyłem w stronę Shinjuku.

Może nie wszystko stracone.

Wróciłem do domu i nie zastanawiając się poszedłem do swojego pokoju. Przebrałem się w bluzkę i spodnie, w których śpię i położyłem się na łóżku. Nie mogłem usnąć. Przerażało mnie, że potrafię być tak ludzki, jeżeli chodzi o tego potwora. Uczucia brały górę, myślałem tylko o tym, a dokładniej mówiąc o nim. To takie upokarzające. Ja manipulant, psycholog, Bóg! Nie mogę uporać się z uczuciami. Dlaczego Shizuo musi być inny od wszystkich? Dlaczego?! Biłem się z moimi myślami i uczuciami przez jakieś 2 godziny, aż końcu udało mi się usnąć.

Czy mężczyźni mnie pociągają? To nie tak~! Kocham przecież wszystkich jako jedność. A Shizuo różni się od innych ludzi.. nawet nie jest człowiek, to potwór, który mi zaimponował, zdenerwował i zachwycił. Nie pomyślałem, że mógłbym kochać kogoś indywidualnie, a jednak. Nie przeszkadza mi, że jest facetem. Nie mam z tym problemu. Skoro jego obdarowałem tym uczuciem tak miało być.

Moje serce kuję, a oczy napełniają się łzami kiedy przypominam sobie jego słowa i nadzwyczajnie spokojny wyraz twarzy. Może pierwszy raz rozegrałem coś źle? Pomyliłem się? Może prowokowanie go do zdenerwowania, sprawienie, aby mnie nienawidził było złym rozwiązaniem. Ale przecież nie mogłem mu wyznać co czuję. Co by zrobił? Podszedł, przytulił mnie i powiedział, że również mnie kocha? To śmieszne, że aż moje oczy wypełniają się większą ilością łez jak o tym myślę. Wyśmiałby mnie, brzydziłby się mnie. Spowodowanie, żebyśmy byli wrogami było dla mnie wtedy najlepszym rozwiązaniem. Nie chciałem się zaprzyjaźnić.. czułem, że to by było za ciężko. Opowiadałby mi kto mu się podoba, niby nic, a jednak by bolało. Ale teraz nie mam innego wyjścia, a spróbować „przyjaźni” a najpierw przekonać go do siebie. Nie zamierzam manipulować.. nie nim, a nawet jeśli i tak to na niego nie zadziała. Przecież to Shizu-chan.


Obudził mnie budzik w telefonie czyli było około 8. Denerwująca muzyczka, ale dzięki niej od razu się zrywam, aby ją wyłączyć i wstaje na równe nogi. Tak było też tym razem. Wyłączyłem alarm i ciężko westchnąłem. Na początku myślałem, że to wszystko to jakiś koszmarny sen, ale gdy dotknęłam swojego lekko spuchniętego policzka wszystko było zrozumiane.

TO NAJPRAWDZIWSZA RZECZYWISTOŚĆ.

Zabrałem ze sobą czyste ubrania i powlokłem się do łazienki. Leżały w niej jeszcze ciuchy, które rzuciłem wczoraj. W końcu muszę je stamtąd zabrać. Zostawiłem czyste rzeczy na szafce, rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Pod odświeżeniu poczułem się nieco lepiej. Ubrałem się się, a brudne rzeczy wrzuciłem do pralki. Zszedłem na dół i nie mając chęci, ani pomysłu co mógłbym zjeść wybrałem płatki czekoladowe z zimnym mlekiem. Zawsze to Namie co mi się robiła nawet głupie kanapki, ale skoro dałem jej tydzień wolnego musiałem dać sobie jakoś radę.

- Tydzień na płatkach się zapowiada. – zaśmiałem się i poszedłem z miską do komputera. Włączyłem go i zająłem się swoją pracą. Cieszyłem się, że to wszystko nie zakłucało jej. Może trochę mi się wszystko przedłużyło, ale i tak zrobiłem to co miałem dzisiaj do zrobienia. Odbyłem spotkania, które zaplanowała mi Namie na dzisiaj i byłem już wolny. Zająłem się nawet papierami chociaż jest to robota dziewczyny. Chociaż o tym wszystkim tak nie myślałem. Zawsze mówiłem, że moja praca jest najlepsza, ale w tej sytuacji byłem naprawdę wdzięczny, że mam taką, a nie inną robotę, bo inaczej w moim stanie tylko bym się męczył, a to ostatnia rzecz jaką bym chciał.

Było po 16, więc za godzinę Shizuo kończył swoją pracę. Obiecałem sobie, że dziś z nim porozmawiam. Muszę to zrobić, jednak wahałem się. Bałem się, że znów mnie odprawi z kwitkiem, lecz nie mogłem zwlekać. Wczoraj nie byłem gotowy znów stanąć z nim twarzą w twarz, ale dziś muszę to zrobić. Poszedłem, więc szybko się odświeżyć i wyszedłem z domu.

Standardowo byłem ubrany w czarne spodnie, sweterek, a na to moja ukochana kurtka z futerkiem. Jedynie czego ze sobą nie miałem to mój scyzoryk. Jeżeli będzie chciał mnie zabić, że pokazałem się na oczy niech to zrobi. Bez niego nawet moi kochani ludzie się tak nie liczą. Gdy dotarłem już do Ikebukuro spojrzałem na zegarek w telefonie, który wskazywał 16:45. Musiałem trochę przyśpieszyć, jeżeli chciałem złapać Shizuo w parku. Był punktualny, a tym razem ja również nie zamierzałem zwlekać, a park był jednak odpowiednim miejscem.
Byłem na miejscu nawet kilka minut przed czasem. Chyba dobrze, zresztą sam już nie wiem – usiadłem na ławce i czekałem. Stresowałem się coraz bardziej, starałem się uspokoić jakoś mi wychodziło, jakoś. Wybiła 17, a jego nadal nie widzę. Moje serce przyśpieszyło.. umówił się z kimś? Już tędy nie chodzi? Podejrzewał, że będę tu dziś na niego czekał? Znów do moich oczu napłynęły łzy, lecz szybko się opanowałem. Czekałem 10 min, 15, 20. Jego nie było. Czułem jak po raz kolejny coś we mnie pękło. Wstałem i zacząłem kierować się do Shinjuku.

- Izaya co Ty tu robisz? – usłyszałem głos blondyna za sobą. Bez gniewu, irytacji – spokojny jak nigdy. Powoli się odwróciłem i spojrzałem w jego oczy równie spokojne jak jego barwa głosu.
- Porozmawiajmy..
- Nie mamy o czym. – wzruszył ramionami, a ja powoli do niego podszedłem.
- Shizu-chan proszę, porozmawiaj ze mną. – złapałem go za skrawek koszuli z lękiem, że zaraz zabierze moją rękę.
- Czemu tak Ci zależy? Załamałeś się, że nagle zmieniłem swoje zachowanie w stosunku do Ciebie? – złapał moją rękę. – Boli Cię to, że nie możesz mnie zdenerwować? Zachowałem się tak nieprzewidywalnie, aż nie możesz sobie poradzić? – wziął moją dłoń i odsunął od siebie. – Proszę Cię. Nie mamy o czym rozmawiać. - Moje oczy napełniły się znów łzami, spuściłem głowę. Gdybym się odezwał od razu bym się rozpłakał. Stałem tak przed nim. Po kilku minutach przeszedł koło mnie, obojętnie tak jak wczoraj. Bez słowa minął mnie, ale tym razem nie mogłem pozwolić, żeby sobie odszedł. Odwróciłem się i szybkim krokiem podszedł do niego i objąłem go od tyłu.
- M-masz nigdzie nie iść rozumiesz? – rozpłakałem się. Przy nim. Shizuo się nie odezwał. Mój strach się powiększył..wzmocniłem uścisk i płakałem. Pierwszy raz się przy kimś rozpłakałem i tą osobą był Shizu-chan. W parku nie było nikogo. To dobrze nie chciałbym, aby ktoś mnie takim widział.

- Izaya.. – odwrócił się do mnie przodem i złapał za ramiona. – Co się z Tobą dzieje.. dlaczego Ty. – odwrócił wzrok. – Przestań udawać. To nie jest nawet śmieszne, rozumiesz! – krzyknął. Ucieszyło mnie to z jakiegoś powodu. – To, że Ciebie to bawi nie znaczy, że każdego wokoło również! Daj już spokój! To boli.. – puścił mnie i znów szedł w przeciwną stronę.
- Nie! – złapałem go za nadgarstek. – Niczego nie udaję! Masz nie odchodzić. Masz zostać tutaj ze mną. Na zawsze. – krzyczałem przez płacz, nie miałem siły. – Nie pozwolę Ci odejść!
- Izaya, proszę..Daj mi już spokój.. – próbował się wyrwać. Wzmocniłem uścisk. Musiałem to powiedzieć.. inaczej był sobie tego nie darował.
- Kocham Cię.. – powiedziałem przez płacz i znów go objąłem. Wtuliłem się w jego plecy. Były gorące. – Shizuo proszę nie zostawiaj mnie nigdy więcej.
- Idziemy. – tym razem to on złapał mnie za nadgarstek i zaczął prowadzić nie wiedziałem co zamierza zrobić.

Szliśmy w ciszy nie spoglądając na siebie. W pewnym momencie zrozumiałem, że kierujemy się do jego mieszkania. Weszliśmy do bloku nadal bez żadnego słowa do siebie. Szliśmy po schodach, aż w końcu weszliśmy do jego mieszkania. Puścił mnie i odszedł kawałek stając naprzeciwko mnie. Bałem się bardzo.

- Dlaczego przez te 7 pieprzonych lat próbowałeś mnie zabić? Prowokowałeś mnie, irytowałeś? Wplątywałeś w jakieś gówna? Tak mnie kochasz?! – krzyczał zadając wszystkie te pytanie, lecz to nie był zwykły krzyk. Był wypełniony smutkiem. Przeniosłem wzrok na niego.
- A co miałem zrobić, żebyś zwracał na mnie uwagę?! Miałem Ci to wyznać? Żebyś się mnie brzydził, wyzywał od dziwadeł? Miałem zostać Twoim przyjacielem? To byłoby za ciężkie… Zresztą nie chciałem Cię zabić naprawdę.. - znów zacząłem płakać. To takie żenujące, że jestem taki słaby, przeklnąłem siebie w myślach i wbiłem wzrok w podłogę.
- Głupek. – mruknął i przytulił mnie do siebie. – To co wczoraj Ci powiedziałem, aż tak Cię sprowokowało, aby mi to teraz powiedzieć?
- W-widziałem Cię wczoraj u Simona. – zacząłem niepewnie. – Byłeś z dziewczyną. – zamknąłem oczy.
- Zazdrosny? Oj.. – przytulił mnie bardziej do siebie. – Mam samego siebie teraz też powyzywać od dziwadeł?
- Nie rozumiem..- mruknąłem cicho.
- Izaya też Cię kocham. – odsunął się kawałem i pocałował mnie lekko w usta. – I nigdy Cię już nie zostawię. Nie płacz.. – Patrzyłem na niego z szeroko otwartymi oczami i szybko znów się w niego wtuliłem.
- Shizu-chan..
- Tak?
- Przepraszam, że tak zwlekałem.

Objął mnie swoimi ramionami. Poczułem jego ciepło i tym samym bezpieczeństwo. Niech pozostanie już tak na zawsze.