poniedziałek, 28 grudnia 2015

Shizaya "Nienawiść to pojęcie względne" - rozdział 8

Rozdział 8

Wszedłem do domku z lustrami jak na razie sam i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Uznałem, że byłoby to niesprawiedliwe, gdybym nie zorientował się gdzie i jak mogę się tutaj poruszać. Nie zajęło mi to jakoś wielce czasu i stanąłem w odpowiednim jak na start miejscu.

Wyjąłem telefon z kieszeni.

- Masz dziesięć minut! – krzyknąłem, aby usłyszał i ustawiłem budzik, aby za te dziesięć minut zadzwonił.

Uważam, że i tak dałem mu te pięć minut za dużo, ale dla kogoś kto nie umie zapiąć pasów te pięć minut mogą uratować mu życie. 

Zaśmiałem się na to wspomnienie, ale szybko zamilkłem, gdy ujrzałem Shizuo w jednym z luster. 

Wyglądał na zdeterminowanego, ale też jakby zadowolonego z tej całej ‘zabawy’. Jeśli mam być szczery to też mi się to podobało. Shizuo jak zwykle chce mnie złapać, ale tym razem ma ograniczony czas, a do tego zamiast mnie pobić na śmierć będzie chciał mi wepchnąć tabliczkę czekolady do ust.

Nie wiem czy mam się cieszyć, że jest między nami delikatna swoboda czy raczej się niepokoić.

Zmieniałem swoją pozycję, gdy tylko Shizuo zmienił swoją. Nie mogłem pozwolić, aby ten pierwotniak mnie złapał. I pomimo, że nie wiedziałem co chce jak wygram to i tak nie mogę pozwolić na przegraną. Co jak co, ale nie chce przegrać z kimś kto ma problem z zapięciem i rozpięciem pasów. 

Nie wiedziałem czemu, ale im dłużej sobie to wspominałem tym bardziej mnie to śmieszyło.

Shizu-chan jest czasem taki dziecinny i prosty.

Po pięciu minutach żałowałem, że dałem mu tyle czasu. Nie dlatego, że mi się nudziło, a dlatego, że było tu strasznie gorąco. Widziałem nawet jak Shizuo podwijał rękawy swojej koszuli i zdjął okulary. Musiałem przyznać, że wyglądał.. dobrze. 

Zmarszczyłem delikatnie brwi nie wiedząc czemu tak nawet pomyślałem i trochę przez swoją opóźnioną reakcję zmieniłem miejsce. Przez cały czas uważnie przyglądałem się chłopakowi i czekałem na jego ruch, na który odpowiadałem – przemieszczaniem się. 

Uśmiechnąłem się triumfalnie patrząc na zegarek i dokładnie sekundę przed tym, gdy zadzwonił budzik Shizuo złapał mnie za nadgarstek. Zastygłem w miejscu nie dlatego, że się przestraszyłem, a ze zdziwienia. Minimalnie się skrzywiłem i nadal stałem w bezruchu. Przegrałem z tym pierwotniakiem nawet w czymś takim. 

- Iiizaaayaaa-kun, zabawmy się ~

Otworzyłem szerzej oczy, gdy wyszeptał mi to niemal do ucha, a zaraz po tym zacisnął bardziej dłoń na moim nadgarstku. Po moim ciele przeszedł całkiem przyjemny dreszcz..

Miałem się  odwracać w jego stronę, ale ten zaczął już mnie ciągnąć w stronę wyjścia. Bez sprzeciwu szedłem za nim. W końcu to on jest zwycięzcą i na dobrą sprawę ma prawo zmienić swoją nagrodę, ale jak zauważyłem zaczął mnie ciągnąć ze stoiska ze słodyczami. Jak widać słodka kara za przegraną mnie nie minię.. 

Gdy doszliśmy na miejsce Shizuo mnie w końcu puścił i zacząłem przyglądać się temu co sprzedawczyni zapakowuje mu do torby.

Skrzywiłem się jeszcze bardziej.

Dwie czekolady, kilka żelków, jakieś cukierki, ciastka oblane czekoladą i jeszcze jedna czekolada.

Nie chcąc już patrzeć na te wszystkie rzeczy i odszedłem od niego rozglądając się wokół. Dostrzegłem nawet bliźniaczki, ale zaraz i tak mi gdzieś znikły. Dziwnie mi z tym, że jestem tutaj z Shizuo jakbyśmy byli zwykłymi kolegami. Dziwnie jest mi z tym, że co najgorsze mi się to podoba i nie chce, aby Shizu-chan szybko sobie poszedł. Dziwnie mi, że w ogóle mam w głowie takie rzeczy..

- Co wybierasz na początek? 

Shizuo po tych słowach sprowadził mnie na zimie i spojrzałem do torebki, którą mi podsunął.

- Nic – mruknąłem, a to bardziej zabrzmiało tak, jakbym nadal nie mógł pogodzić się z przegraną.

Zaśmiał się. 

- Nie sądziłem, że aż tak będziesz znosił przegraną – odparł jak można było usłyszeć rozbawiony – Taka menda jak Ty rzadko przegrywa, co? – zabrał torebkę i zaczął mi się przyglądać. 

- Bardziej męczy mnie to, że przegrałem z takim pierwotniakiem. 

Nie słysząc z jego strony żadnej odpowiedzi w końcu podniosłem głowę, którą nieco trzymałem w dole i jak tylko rozchyliłem usta wepchnął mi coś do nich. 

Skrzywiłem się czując w swoich ustach smak czekolady. 

- Nie wypluwaj – pomachał mi czekoladą przed nosem, a jedna kostka, którą miałem w buzi coraz bardziej się rozpuszczała. 

Shizuo jakby wyczuł, że chce odruchowo się cofnąć, więc szybko złapał mnie za rękę w nadgarstku i trochę do siebie przyciągnął. 

- Pokaż, że masz trochę honoru, Izaya- kun i nie uciekał – uśmiechnął się wrednie.

Tak, Shizuo po raz pierwszy posłał mi taki uśmiech co mnie zirytowało…

Połknąłem to co miałem w buzi. 

- Poszło Ci lepiej niż bym przypuszczał – sam zaraz włożył do swoich ust kolejną żelkę, a ja od niego odszedłem. Musiałem kupić sobie coś do picia. 

Widziałem kątem oka, że Shizuo za mną szedł i coś tam po drodze podjada, ale nie zwracałem na to uwagi. Podszedłem do jakiegoś stoiska i kupiłem sobie butelkę wody od razu upijając duży łyk. Większość osób by pomyślała, że jadłem coś bardziej ostrego niż słodkiego. 

- Masz pomysł, żebyśmy coś tu jeszcze porobili?

Wzruszył ramionami.

- Dom strachu? – mruknąłem niezbyt zachęcająco i nim Shizuo odpowiedział zadzwonił jego telefon.
Spojrzałem na niego i przysłuchiwałem się jego rozmowie, która jakoś do długich się nie zaliczała. 

- Muszę iść – odparł chowając telefon do kieszeni i mrużąc przy tym oczy. 

Skinąłem głową.

- To.. do jutra – mruknął i odszedł zostawiając mnie samego. 

Prychnąłem cicho i poszedłem usiąść na ławce.

Było mi chyba za fajnie, aby mogło to potrwać trochę dłużej.

***
Wróciłem do domu dosyć późną porą, bo jeszcze przez kilka godzin chodziłem po mieście i nie robiłem nawet nic nadzwyczajnego. Nikogo nie obserwowałem o niczym nie rozmyślałem i o niczym nie myślałem.. O ile Shizuo można nazwać ‘niczym’ 

Siedział mi ten pierwotniak w głowie i nawet nie widziałem dlaczego. Wszystkie moje myśli schodziły w jego stronę, a gdy kogoś zobaczyłem z blond czupryną to już całkowicie. Irytowało mnie to strasznie, ale jak bardzo bym się starał nie potrafiłem go wyrzucić z głowy.

A to podobno ja jestem kleszczem, którego trudno się pozbyć.
 
Wszedłem do sypialni i zmarszczyłem brwi widząc na swoim łóżku śpiące dziewczynki.

Wziąłem z sypialni ubrania na zmianę i poszedłem się wykąpać. Nie siedziałem tam jakoś długo, bo zaraz z powrotem byłem w sypialni, zabrałem stamtąd koc i jakąś poduszkę i z tym wszystkim poszedłem na dół do salonu. Rozłożyłem kanapę i tam zamierzałem spać. 

Wkurzyłem się, bo minęło z jakieś pół godziny, a ja nadal nie mogłem usnąć. Sięgnąłem po telefon, aby sprawdzić godzinę – 00;30.

- Pięknie.. 

Przekręciłem się na plecy i ostatecznie jeszcze raz chwyciłem za telefon.

- Nie będę się wydurniał.. – prychnąłem sam do siebie i zrezygnowałem z dzwonienia do tego pierwotniaka. 

Jak do niego zadzwonię to nie znaczy, że przestanie mi siedzieć w głowie przecież. 

Odetchnąłem cicho i przymknąłem oczy.

Jeszcze tydzień temu chciałem go zniszczyć po poznaniu jego słabości, a teraz po tym tygodniu, gdy poznałem go lepiej już tego nie chce. Zrozumiałem, że taka wygrana mnie nie satysfakcjonuje, więc co ja chce teraz osiągnąć?

Właśnie, co?

Czy moje ‘nienawidzę Cię’ od siedmiu lat było naprawdę bezpodstawne? Uroiłem sobie w mojej głowie, że chce go zabić, bo okazał się lepszy? Ustaliłem sobie to za cel, bo jeśli to zrobię to go pokonam? Czy może zrobiłem to z zupełnie innego powodu?

Przekręciłem się w stronę oparcia kanapy i naciągnąłem na siebie bardziej koc.

Robiłem to z zazdrości i przecież niedawno sobie to uświadomiłem.

Zazdrościłem mu tej siły, tego, że ma przy sobie tak bliskie osoby, które go w pełni akceptują.. Nie chciałem z nim przegrać i dlatego wybrałem go sobie jako wroga. Chciałem go w pewnym sensie przy sobie zatrzymać i też jak wcześniej do tego doszedłem zwrócić na siebie uwagę.

Czasem chyba jestem gorszym dzieckiem od niego.

***
W nocy udało mi się jakoś usnąć, ale po tym do czego doszedłem wtedy myśląc nie miałem jakoś na nic ochoty.

Aktualnie siedziałem przed biurkiem i pisałem z jakąś niedoszłą samobójczynią. Standardowo na początku odwlekałem ją od pomysłu jakim jest odebranie sobie życia, a ona standardowo nie dała się przekonać i powoli sam zacząłem bardziej się z nią utożsamiać, aby widziała we mnie wsparcie. 

Ludzie mają strasznie prosty mechanizm. 

Namie siedziała obok mnie i segregowała papiery i ciszę, która zapadła między nami od dłuższego czasu przerwał dzwonek jej telefonu.

Zerknąłem na nią kątem oka, a po zobaczeniu uśmiechu na jej twarzy wiedziałem kto dzwoni.
Już ją miałem wyśmiać za tak beznadziejną reakcję, ale..

Zrobiłem po chwili dokładnie to samo po zobaczeniu, że napisał Shizu-chan.

~~~~
Cześć. Nie umieszczałam nowej notki, bo czekałam, aż wypowiecie się na temat tego plagiatu. Cieszę się, że wiele osób chce, abym dokończyła wstawiać to co napisałam ^-^ A druga sprawa jest taka, że miałam problemy prywatne i to przez nie z większego powodu długo nic się tutaj nie pojawiło. Jednak powoli podnoszę się na nogi, więc kolejna notatka powinna się pojawić w najbliższy weekend.