Rozdział
2
Sam nie wiem jak mi się to udało,
a raczej udało mi się to zrobić zaskakująco łatwo, bo raptem po godzinie
natarczywego zachowania szedłem za Shizuo do jego domu. On chyba nie chciał,
abym za nim szedł, ale to już inna sprawa. Tak czy inaczej ja szedłem kilka
metrów za nim i wgapiałem się w jego plecy. Były barman był strasznie spokojny,
a co za tym idzie ja także. Nie czułem potrzeby go w tej chwili irytować, a
nawet nie o to mi chodziło.
Chciałem go przecież podejść
inaczej.
To nie zmienia faktu, że spokój
Shizuo mnie nieco irytował. Pewnie cały czas pije te swoje ziółka na
uspokojenie i przez to, że nie dość, że jest spokojny to pewnie jeszcze
zmęczony. Nie mówię już o pewnie ciężkim dniu w pracy jak i cieniami pod
oczami. Pewnie w nocy dobrze nie spał, ale co się dziwić? W końcu jego kochany
Kasuka jest w szpitalu. Straszne.
W ciszy doszliśmy pod jego blok,
a następnie w ciszy wjechaliśmy na odpowiednie piętro. Uśmiechnąłem się
wychodząc za nim z windy i już miałem wchodzić do jego mieszkania, ale tak po
prostu przed moją twarzą drzwi się zatrzasnęły.
- Shizu-chan? – zmarszczyłem
brwi, a zaraz po tym usłyszałem jak zamyka drzwi na klucz. Nie mogąc się
powstrzymać cicho się zaśmiałem.
Zdecydowanie by to wszystko
poszło za prosto, gdybym TAK PO PROSTU wszedł do JEGO mieszkania. Zrobiłem krok do tyłu, aby już
nie stać tak przed tymi drzwiami i zacząłem dzwonić jak i pukać do drzwi. I tak
na zmianę. Mi się nigdzie nie śpieszyło, więc mogłem tak nawet do wieczora. No
ewentualnie byłaby przerwa na jedzenie. Nie wiem ile w tak krótkim czasie
użyłem dzwonka jak i zapukałem, ale wydaję mi się, że naprawdę dużo. W końcu
usłyszałem warknięcie.
Moje kąciki ust uniosły się ku
górze.
Miałem już coś powiedzieć, gdy
drzwi do mieszkania się otworzyły, ale nim się spostrzegłem już byłem
przyduszany do ściany w jego korytarzu. Chyba naprawdę za dużo razy pukałem i
dzwoniłem, bo jak widać serio się zdenerwował.
O jak mi przykro.
- Próbuje być spokojny, próbuje
Ci nic nie zrobić, próbuje się jako tako zachowywać, ale Ty chyba kurwa tego
nie doceniasz, co nie? – warknął i przybliżył się do mojej twarzy i wpatrywał
się prosto w moje oczy.
- Chciałeś przecież porozmawiać –
uśmiechnąłem się delikatnie.
- A kiedy ja coś takiego
powiedziałem?! – przydusił mnie mocniej do ściany, przez co zmrużyłem
delikatnie oczy.
- Szedłem za Tobą cały czas i nic
nie zrobiłeś.
- Próbuje się zachowywać jako
tako czy nie wyraziłem się jasno? – syknął, a dłoń bardziej zacisnął na mojej
szyi.
- A ja myślę, że pijesz za dużo
tych swoich ziółek i jesteś zmęczony – wymruczałem z przekąsem i jak na złość
bardziej zacisnął dłoń na mojej szyi, żeby pokazać, że aż tak zmęczony nie
jest. – Trup w domu nie jest Ci potrzebny – powoli już źle mi się oddychało.
Patrzył się jeszcze przez chwilę
w moje oczy tak jakby spojrzeniem chciał mnie zabić, a zaraz po tym mnie puścił
i zniknął w kuchni. Nie wiedziałem czy to naprawdę sprawka tych wszystkich
ziółek czy naprawdę uczy się panować nad swoją złością. Jeżeli tak to musiałem
przyznać, że mu całkiem nieźle to wychodzi.
Punkt dla Ciebie, Shizu-chan.
Poszedłem za nim do kuchni i z
tego co zdążyłem zauważyć robi sobie kolacje. No tak. Od razu po pracy poszedł
do szpitala i siedział tam dobre cztery godziny. Oparłem się o framugę drzwi i
przez chwile się mu przyglądałem. Wiedziałem, że czuje mój wzrok na sobie, bo
nieco się spiął.
- Kiedy się obudzi?
Brak odpowiedzi.
- Rozmawiałeś chyba z lekarzami,
co?
Kompletna cisza.
Nie wiem czy nie chce rozmawiać o
tym ze mną czy po prostu nie chce o tym rozmawiać. Pewnie bardziej to pierwsze,
ale jednak nadal mnie nie wyrzucił za drzwi. Zastanawia mnie czy pije tylko te
melisy inne bzdety czy bierze też jakieś proszki uspokajające. Możliwe, że
Shinra coś mu dał. Obserwowałem go jeszcze przez chwilę, aż w końcu usiadłem
przy stole i przez chwilę lustrowałem wzrokiem całe pomieszczenie. To chyba
pierwszy raz kiedy u niego jestem.
- Zrobisz mi herbatki?
Usłyszałem w odpowiedzi ciche
warknięcie. Oparłem łokieć o stół, a policzek ułożyłem w dłoni, po czym
wznowiłem przyglądanie się blondynowi. Z jednej strony się cieszę, że jest w
miarę spokojny, bo mogę bardziej do niego dotrzeć zwykłymi słowami, ale to
trochę takie nudne. Normalnie już by mnie wywalił, albo chciał mnie uderzyć
lodówką, która stoi niedaleko niego. Myślałem, że hamuje się tylko przy
szpitalu, ale jak widać nie. Z tego co
zauważyłem zrobił sobie ‘coś’ do picia, ale mojej herbaty nawet nie zamierzał
zrobić.
Wywróciłem oczami.
Odwrócił się w moją stronę w
jednej dłoni trzymając kubek, a w drugiej talerz z kanapkami. Spojrzał na mnie
z obrzydzeniem i chyba nie chcąc siadać naprzeciwko mnie wyszedł z kuchni i
poszedł do salonu. Odprowadziłem go wzrokiem i wyjąłem telefon, aby sprawdzić
godzinę. 21;23. Nie chce wychodzić z mieszkania po tym, gdy czekałem na niego
przed szpitalem tyle czasu, a później jeszcze godzinę prowadziłem z nim
rozmowę, a na koniec on sam ignoruję mnie we własnym mieszkaniu. Nie boi się
mnie nawet zostawić samego w kuchni. Jest bez życia. Wstałem od stołu i poszedł
do salonu, gdzie jadł swoją późną kolację. Usiadłem na podłokietniku fotela.
- Wiesz, że jak bardziej będziesz
mnie ignorował to ja będę bardziej namolny i stąd nie pójdę?
Spojrzał na mnie znudzonym
wzrokiem i wrócił do kanapek
.
- Nie wiem czego ty ode mnie
chcesz, ale masz czas na wyjście, póki jem.
- Jakbyś mnie tak chciał wyrzuć
to byś to zrobił wcześniej.
Zerknął na mnie kątem i przez
chwilę się mi tak przyglądał, po czym skinął głową.
- Racja.
Irytował mnie. Najpierw zgrywa
takiego niebezpiecznego, później mnie ignoruję, a na koniec przyznaję mi rację.
Gdzie ta jego siła, którą tak przez tyle lat podziwiałem i szanowałem? Gdzie ta
jego wybuchowość, złość, która uaktywnia się na sam mój widok? Aż tak jest
przybity tym, że jego brat leży w śpiączce? A może..
Nie ma szans na to, aby Kasuka
się obudził?
- Nie obudzi się już?
Blondyn odłożył kanapkę na talerz
i podniósł się z kanapy, aby zaraz znaleźć się naprzeciwko mnie. Mierzyliśmy
się przez chwilę spojrzeniami. Widać na jego twarzy to zmęczenie i chyba teraz
dopiero, gdy zdjął okulary dostrzegłem smutek, bezradność i jeszcze wiele
negatywnych uczuć, które mu teraz towarzyszą. Że też taki potwór posiada takie
emocje.. Kpina.
Zauważyłem, że otwiera usta, aby
coś powiedzieć, ale szybko mu to przerwałem.
- Mogę pomóc Twojemu bratu –
otworzył szerzej oczy, a ja powstrzymałem się, aby nie uśmiechnąć się w tej
złośliwy sposób.
- Niby z jakiej racji TY masz
pomagać MOJEMU bratu?
Oh, zainteresował się
.
- Znam specjalistów.
- Jesteś mendą, a takie mendy jak
Ty na pewno nikomu nie pomagają – chwycił mnie ponownie za przód koszuli i
wisiałem kilka centymetrów nad ziemią
- Racja, Shizu-chan. Ponownie
punkt dla Ciebie. Chodzi mi o to, że Ty mi coś dasz, a ja pomogę Twojemu bratu
~
- Jaki punkt… - mała zmarszczka
pojawiła się pomiędzy jego brwiami nie rozumiejąc o co mi chodzi. Po dodaniu
przeze mnie kolejnego zdania tylko bardziej się powiększyła.
- Chyba oszalałeś! Nic Ci nie
będę dawał! – warknął i rzucił mnie prosto na siedzenie fotela.
- Nie chcesz pomóc swojemu bratu?
– zapytałem, wiedząc, że już go mam. Jeśli wchodzi w grę Kasuka to Shizuo
zgodzi się na wszystko.
- A co byś niby chciał takiego
ode mnie?
- Chce z tobą rozmawiać
codziennie – wzruszyłem ramionami.
- Ile ma coś takiego potrwać? –
był chyba zirytowany sam na siebie, że zadaje to pytanie.
- Dwa tygodnie.
Shizuo milczał i nie za bardzo
wiedziałem jak mam to milczenie odbierać. Zastanawia się pewnie czy nie
kłamałem. Nie dziwie się, ale naprawdę mogę mu pomóc. Znam kogoś kto nie
jednych wybudzał ze śpiączek. Nie wnikałem jak kto robił. Liczył się efekt,
prawda?
- A co jeśli nie wytrwam tych
dwóch tygodni?
- Wtedy Kasuka się nie obudzi.
Znowu zamilkł.
No tak. Przez dwa tygodnie nie
będzie ciągle pił tej swojej meliski. Może go to uspokaja, jest mniej nerwowy,
ale tym samym jest bardziej zmęczony, śpiący. Z tego co widzę to najchętniej
już by spał, ale ja zawracam mu dupę.
Jak przykro.
- Zgoda…
Uśmiechnąłem się delikatnie po
tych słowach i wstałem z fotela. Widziałem jak zaciska dłonie w pięści. Był
zapewne na siebie wkurwiony, że tak łatwo dał mi się podejść, ale postawiłem go
pod ścianą.
- W takim razie do jutra,
Shizu-chan.
Uśmiechnąłem się do niego i
wyszedłem z jego mieszkania zostawiając go z tymi wszystkimi myślami. Jeśli
chodzi o bliskie osoby Shizuo staję się strasznie miękki i kruchy. Ma takich
osób bardzo mało i dlatego w razie potrzeby zrobiłby dla nich wszystko, a
zwłaszcza dla swojego brata, który go wspierał w trudnych chwilach.
Dałem sobie dwa tygodnie, aby
przez ten czas przejrzeć Shizuo. Poznać go, zbliżyć się i dowiedzieć się o nim
więcej. Więcej niż wiem teraz. Dowiedzieć się co takiego przyciąga do niego
ludzi, pomimo, że stara się ich unikać tłumacząc się, że nie chce ich
skrzywdzić. Chce poznać sposób, aby stać się silniejszym od niego.
~~~
Od siebie jedynie dodam, że dziękuje za te dwa komentarze. Naprawdę mnie one cieszą. <3