środa, 26 sierpnia 2015

Shizaya "Nienawiść to pojęcie względne" - rozdział 1

Cześć!
Może ktoś mnie pamięta jak jeszcze pisałam "Plotkę", którą usunęłam, ale uznałam, że skoro i tak jej nie skończę to nie ma sensu, aby coś tak dennego i niedokończonego tutaj było. Uznałam jedynie, że dwa oneshoty, które nadal tutaj są w miarę mi się udały.
Nie przychodzę tutaj jednak z niczym, bo przychodzę z opowiadaniem!
Nie licząc tej nieszczęsnej "Plotki" jest ono moim pierwszym na serio pisanym opowiadaniem. Przez ten rok naczytałam się wiele opowiadań, piszę RP i to w jakimś stopniu myślę, że mi pomogło. Nie uważam, że to co tutaj będę udostępniać będzie oh i ah, ale też nie uważam, aby było jakieś tragiczne. :D
Jeżeli rozdział Ci się spodoba, albo i nie to napisz dlaczego i co mogłabym po prostu zmienić, to mnie zmotywuję i też uszczęśliwi nawet, jeśli komentarz miałby być anonimowy!
Ah i od razu mówię, że to opowiadanie ma na tą chwilę 15 rozdziałów i prawdopodobnie napiszę jeszcze 1.
Nie za długie, ale na początek chyba ok XD
Piszę i piszę, a tego pewnie i tak nikt nie przeczyta.. NO NIC.
Miłego czytania~! :3

Rozdział 1

Czasami wątpię w ścieżkę, którą sam wybrałem.
Zastanawiam się czy wszystkie moje starania, plany były trafne.
Czasami wątpię czy to wszystko ma sens odkąd cię poznałem.

Idę krawężnikiem budynku, a moje ręce rozłożone są na boki, aby zachować równowagę. Patrzę się przed siebie i widzę jasnobłękitne niebo, po którym powoli przemierzają chmury. Nie jeden człowiek by powiedział, że ten widok jest.. melancholijny? Tak, to chyba słuszne stwierdzenie. Powoli nawet widać jak zza horyzontu wyłania się pomarańczowa barwa.

Słońce zachodzi i niedługo zastąpi je księżyc.

Wiele ludzi o tej porze już odpoczywa. Po pracy, po szkole, po zajęciach domowych. Wiele, ale i tak mnóstwo osób przemierza ulicę miasta. Wstępuję do barów lub powoli szykuję się na ponowne wyjście z domu. Sam osobiście wole więcej czasu spędzać na świeżym powietrzu, ale to chyba jasne, nie?

LUDZIE, LUDZIE I JESZCZE RAZ LUDZIE

Idę tym krawężnikiem i spoglądam na nich z góry.
Uważam ich za nic innego jak moje pionki w grze.

Uśmiecham się do siebie, ale ten uśmiech po chwili gaśnie, gdy mój wzrok sięga blond czupryny. Blond czupryna, strój barmana i papieros w ustach.

Śmieje się sam do siebie i nie chcąc tracić czasu szybko opuszczam krawężnik i biegnę do drzwi wyjściowych budynku.

Zawsze, gdy go widzę nie potrafię się powstrzymać i muszę do niego iść.
Przy każdym kolejnym razie chce sprawdzać czy nasza siła się wyrównała.
Czy w końcu go prześcignąłem.

- Shizu-chan – stanąłem naprzeciwko niego, a ręce włożyłem do kieszeni kurtki. Blondyn wyjął papierosa z ust i zgiął go na pół w palcach.

Typowa reakcja, ale i tak jakoś zaspokojona. Zaskoczysz mnie dzisiaj czymś, Shizu-chan?

Stałem tak z dobrą chwilę dłoń zaciskając na swoim scyzoryku w kieszeni czekając na jego reakcje. Nie czułem strachu, a bardziej zastanawiało mnie to czemu nic nie robi. Nie podchodzi do barierki, aby ją wyrwać i nią mnie uderzyć. Nawet znak stojący nieopodal wyglądał zachęcająco.

- Spierdalaj – warknął, a raczej chciał warknąć tylko coś tą złość w nim stłumiło.

- Dawno się nie widzieliśmy. Chce to nadrobić, więc nie – wzruszyłem delikatnie ramionami.

Shizuo znów zamilkł i tym razem mnie to nawet zaniepokoiło. Może dowiedziałbym się o co chodzi, gdybym spojrzał mu w oczy, ale cały czas musiał nosić na nosie te swoje pieprzone okulary.

- Miałem kiepski dzień w pracy, więc czy z łaski swojej możesz mnie już dzisiaj nie denerwować i zabierać swoją zapchloną dupę z Ikebukuro, Izaya-kun? – Zmarszczyłem brwi i odruchowo się odsunąłem, aby zrobić mu przejście. Nawet nad tym nie panowałem.

Obserwowałem go, gdy mnie minął i dopiero teraz zauważyłem jego poszarpany rękaw i niemałe cięcie na jego ramieniu, które było zszyte.
Był u Shinry a co za tym idzie dostał ziółka i dlatego jest taki spokojny.
A przynajmniej w miarę spokojny.

Nie wiedzieć czemu, a raczej intuicyjnie dałem mu po prostu święty spokój i wróciłem do siebie.

Przez całą drogę myślałem nad tym wszystkim. Nic innego nie robię, a go prowokuję. Czy takim czymś mogę w ogóle dostrzec czy jestem w stanie go prześcignąć? W jakimś sensie tak, bo przecież zawsze ta prowokacja kończy się walką, ale czy nie powinienem podejść go inaczej? Z innej strony? Zawsze, gdy prowadzimy ‘rozmowę’ daję mu do zrozumienia kto jest panem, ale w głębi się tak nie czuję. Odkąd sam na własne oczy i na własnej skórze przekonałem się jaki jest silny od tamtej pory zwątpiłem w swoją siłę i za wszelką cenę chce to zmienić.

Opadłem plecami na miękki materac i rozłożyłem ręce na boki. Gorąca kąpiel to to co było mi trzeba. Leżałem w bez ruchu może nie całą minutę, aż w końcu chwyciłem telefon i wybrałem numer Shizu-chana.

- Halo?

- Kto Ci tak poszarpał koszulę? – byłem pewny, że teraz identyfikuję mój głos.

Zmarszczyłem delikatnie brwi. Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego, że od razu się rozłączy.
Zadzwoniłem jeszcze raz.

Drugi.

Trzeci.

- Czego Ty chcesz?! – ah do trzech razy sztuka  ~

- Kto Ci tak poszarpał koszulę? – powtórzyłem pytanie.

Przez chwilę w słuchawce nie słyszałem zupełnie nic, a raczej jakieś niewyraźne szumy. Zmarszczyłem znów brwi.

- Shizu-chan?

- Co Cię to w ogóle interesuję? – warknął, ale już nieco spokojnie.

- Ktoś mnie uprzedził i chce wiedzieć kto – dałbym sobie rękę uciąć, że teraz właśnie wywraca oczami. – Ah i dlaczego byłeś taki potulny dziś?

Nie dało się nie słyszeć jak zgniótł nieco telefon.

- Do.bra.noc – syknął i się rozłączył.

Odsunąłem telefon od ucha i spojrzałem na ekran, który pokazywał zakończone połączenie.

- Przecież dopiero dwudziesta pierwsza.

Odłożyłem telefon na szafkę nocną już nie mając zamiaru do niego, ani do nikogo innego dzwonić, ale tak jak wcześniej wspomniałem jest za wcześnie na spanie. Zwlekłem się jeszcze z łóżka i poszedłem na dół po laptop, z którym z powrotem wróciłem do sypialni. Wolałem sobie już poleżeć niż siadać przed biurkiem. Kiedy już wygodnie pół-leżałem i pół-siedziałem włączyłem go i zacząłem przeglądać wiadomości. Wystarczyło, abym przeczytał najpopularniejszy nagłówek jednego z artykułów, a moje usta wygięły się w asymetrycznym uśmiechu.
„Hanejima Yuuhei wziął udział w wypadku samochodowym”
Teraz już wiadomo czemu Shizuo był taki przygaszony. Zjechałem nieco niżej i pokazały się kolejne informację.
„Słynny aktor Hanejima Yuuhei leży w śpiączce w szpitalu!”
„Trwa śledztwo dotyczące wypadku, w którym znalazł się Hanejima Yuuhei”
Gdyby teraz tak to wszystko poskładać w całość -  Shizuo dowiedział się o tym jako pierwszy. Nie podano miejsca pobytu Kasuki, ale na pewno jest to Ikebukuro. Shizuo poszedł do niego, ale nie pozwolono mu dłużej tam zostać przez co się zdenerwował i wdał się w jakąś bójkę, a gdy go spotkałem wracał od Shinry.

Zaśmiałem się cicho i odłożyłem laptop. 

Ciekawe jak się teraz czuje. Pewnie jest zły, że spotkało to jego ukochanego braciszka, a nie jego. To takie szlachetne z jego strony. Jak prawie każde jego zachowanie.. Użala się nad sobą, że jest odtrącany przez społeczeństwo przez swoją siłę, a tak naprawdę sam nie stara się nic z tym zrobić. Ma Toma, Celty, Shinre, Kadotę no i Kasuke. Nie chce mu się nawet wysilić, a cały czas niszczy wszystko wokół. Sieje postrach, a nawet tą niewielką grupkę ma przy sobie. Powinni go zostawić.

Czemu on zawsze jest krok do przodu przede mną? 

Czemu nawet jak się nie stara, czemu nawet jak unika kontaktu to i tak znajdzie się grupka ludzi, którzy są przy nim? Czemu ja, który mam kontakt z praktycznie każdym nie posiadam ‘tego’ czegoś co tych ludzi by przyciągało?

Nienawidzę go za to.
****
Następnego dnia obserwowałem Shizu-chana po jego pracy. Tak jak myślałem – poszedł do szpitala. Nie zamierzałem wchodzić do środka za nim. Nie lubię szpitali, a przede wszystkim mam ich dość. Usiadłem na ławce odchylając głowę do tyłu i wpatrując się w niebo. Ciekawe czy długo tam będzie siedział. Głupie pytanie.

Na pewno. 

Po trzech godzinach bezczynnego siedzenia zaczynałem się już irytować i rozważałem wejścia do szpitala, ale to by mi nic nie dało. Koło mnie przechodzili rozchorowani ludzie. W większości to były starsze osoby, ale nie tylko. Ktoś był ze złamaną nogą, ktoś ręką lub coś jeszcze innego mu dolegało. Karetka jeździła w tą i z powrotem przywożąc nowych poszkodowanych czy chorych, więc sygnału karetki, także mam dość, a przynajmniej na dziś.

Po kolejnej godzinie, jednak się doczekałem. Shizuo jak zwykle w swoim barmańskim stroju wyszedł ze szpitala i już odpalał papierosa, który po chwili znalazł się w jego ustach. Przyglądałem się mu przez chwilę i musiałem przyznać, że wcale nie wyglądał na smutnego czy załamanego. Wyglądał zwyczajnie, obojętnie jak zawsze, chociaż znając jego to rozrywa go od środka. Uśmiechnąłem się delikatnie i wstałem z ławki, aby do niego podejść. Jak widać był tak zamyślony, że mnie nawet nie zauważył. 

Stanąłem za nim.

- Shizu-chan – Zamruczałem mu prosta do ucha, a ten momentalnie się spiął. Dla własnego bezpieczeństwa odskoczyłem na odpowiednią odległość.

Widziałem jak zaciska obie dłonie w pięści i wyjmuje swojego papierosa z ust. Nie połamał go jednak. Odwrócił się w moją stronę. 

- Czego Ty znowu chcesz, mendo? – warknął najciszej jak potrafił. Miał chyba na uwadze ludzi wokół i samo to, że przed szpitalem nie chce robić zamieszania.

- Nie odpowiedziałeś mi wczoraj na żadne pytanie – Odparłem i zerknąłem na jego niedopałek
.
- Odejdź stąd, bo zaraz nie wytrzymam.. – wysyczał, a ja widziałem jak jego żyłka zaczyna pulsować. Lubię kiedy przeze mnie pulsuje. 

- Chcesz pogadać?

- Z Tobą? O czym? – mruknął z słyszalną kpiną w głosie. 

Uśmiechnąłem się delikatnie. 

- O Twoim bracie.

Wypuścił papieros, który zgniótł butem i podszedł do mnie łapiąc mnie za przód koszulki i podnosząc do góry. Mogłem teraz bez problemu patrzeć mu w oczy. 

- Niby dlaczego właśnie z Tobą mam o tym wszystkim rozmawiać?! – nie powstrzymał się i krzyknął, a przez to zwrócił na nas innych uwagę. Warknął coś pod nosem i nawet będąc blisko niego nie wiedziałem co to było. Pewnie nic znaczącego. 

- Bo nikt inny nie wysłucha Ciebie tak dobrze jak ja.

3 komentarze:

  1. Zapowiada się cudnie. Czekam na dalsze rodziały w takim razie c:

    OdpowiedzUsuń
  2. jest mega.. przeczytałam jednym tchem :3
    już nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów
    dodawaj szybko ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! To jedyne słowo które przychodzi mi na myśl po przeczytaniu opowiadanka. Po pierwsze "Lubię kiedy przeze mnie pulsuje. " Hahaha no cytat roku! Nie wiem czy miało wyjść dwuznacznie czy to mój hentaiowaty umysł to uchwycił ale po prostu świetny tekst. Podoba mi się zachowanie informatora. Takie bardzo w jego stylu, to samo tyczy się Shizusia. W tym rozdziale jest coś czego wcześniej nie miałaś. W poprzednich shotach zrobiłaś z Izayi ciepłą kluchę ... a tutaj widać charakterek :D Więc tak : znakomicie oddałaś ich charaktery.Pomysł z wkręceniem Kasuki w opowiadanie jest jak najbardziej dobry- od razu Shizuś robi się bardziej rozemocjonowany. "
    Czasami wątpię w ścieżkę, którą sam wybrałem.
    Zastanawiam się czy wszystkie moje starania, plany były trafne.
    Czasami wątpię czy to wszystko ma sens odkąd cię poznałem.
    " Ten początek zrobił na mnie największe wrażenie - przemyślenia genialne, takie głebokie.... <3 Ogólnie przemyślenia Izayi na temat rywalizacji też nie są banalne - dodają opowiadaniu takiej oryginalnej myśli. WSIO :D Idę do następnego zaraz po posprzątaniu nieszczęsnego pokoju... xD Ah i jeszcze jedno PS Wskoczyłaś na wyższy level niż w 2014 - widać różnice od razu

    OdpowiedzUsuń