Cześć!
Może
ktoś mnie pamięta jak jeszcze pisałam "Plotkę", którą usunęłam, ale
uznałam, że skoro i tak jej nie skończę to nie ma sensu, aby coś tak
dennego i niedokończonego tutaj było. Uznałam jedynie, że dwa oneshoty,
które nadal tutaj są w miarę mi się udały.
Nie przychodzę tutaj jednak z niczym, bo przychodzę z opowiadaniem!
Nie licząc tej nieszczęsnej "Plotki" jest ono moim pierwszym na serio pisanym opowiadaniem. Przez ten rok naczytałam się wiele opowiadań, piszę RP i to w jakimś stopniu myślę, że mi pomogło. Nie uważam, że to co tutaj będę udostępniać będzie oh i ah, ale też nie uważam, aby było jakieś tragiczne. :D
Jeżeli rozdział Ci się spodoba, albo i nie to napisz dlaczego i co mogłabym po prostu zmienić, to mnie zmotywuję i też uszczęśliwi nawet, jeśli komentarz miałby być anonimowy!
Ah i od razu mówię, że to opowiadanie ma na tą chwilę 15 rozdziałów i prawdopodobnie napiszę jeszcze 1.
Nie za długie, ale na początek chyba ok XD
Piszę i piszę, a tego pewnie i tak nikt nie przeczyta.. NO NIC.
Nie licząc tej nieszczęsnej "Plotki" jest ono moim pierwszym na serio pisanym opowiadaniem. Przez ten rok naczytałam się wiele opowiadań, piszę RP i to w jakimś stopniu myślę, że mi pomogło. Nie uważam, że to co tutaj będę udostępniać będzie oh i ah, ale też nie uważam, aby było jakieś tragiczne. :D
Jeżeli rozdział Ci się spodoba, albo i nie to napisz dlaczego i co mogłabym po prostu zmienić, to mnie zmotywuję i też uszczęśliwi nawet, jeśli komentarz miałby być anonimowy!
Ah i od razu mówię, że to opowiadanie ma na tą chwilę 15 rozdziałów i prawdopodobnie napiszę jeszcze 1.
Nie za długie, ale na początek chyba ok XD
Piszę i piszę, a tego pewnie i tak nikt nie przeczyta.. NO NIC.
Miłego czytania~! :3
Rozdział 1
Czasami wątpię w
ścieżkę, którą sam wybrałem.
Zastanawiam się czy
wszystkie moje starania, plany były trafne.
Czasami wątpię czy
to wszystko ma sens odkąd cię poznałem.
Idę krawężnikiem budynku, a moje ręce rozłożone są na
boki, aby zachować równowagę. Patrzę się przed siebie i widzę jasnobłękitne
niebo, po którym powoli przemierzają chmury. Nie jeden człowiek by powiedział,
że ten widok jest.. melancholijny? Tak, to chyba słuszne stwierdzenie. Powoli
nawet widać jak zza horyzontu wyłania się pomarańczowa barwa.
Słońce zachodzi i niedługo zastąpi je księżyc.
Wiele ludzi o tej porze już odpoczywa. Po pracy, po
szkole, po zajęciach domowych. Wiele, ale i tak mnóstwo osób przemierza ulicę
miasta. Wstępuję do barów lub powoli szykuję się na ponowne wyjście z domu. Sam
osobiście wole więcej czasu spędzać na świeżym powietrzu, ale to chyba jasne,
nie?
LUDZIE, LUDZIE I
JESZCZE RAZ LUDZIE
Idę tym krawężnikiem i spoglądam na nich z góry.
Uważam ich za nic innego jak moje pionki w grze.
Uśmiecham się do siebie, ale ten uśmiech po chwili
gaśnie, gdy mój wzrok sięga blond czupryny. Blond czupryna, strój barmana i
papieros w ustach.
Śmieje się sam do siebie i nie chcąc tracić czasu szybko
opuszczam krawężnik i biegnę do drzwi wyjściowych budynku.
Zawsze, gdy go widzę nie potrafię się powstrzymać i muszę
do niego iść.
Przy każdym kolejnym razie chce sprawdzać czy nasza siła
się wyrównała.
Czy w końcu go prześcignąłem.
- Shizu-chan – stanąłem naprzeciwko niego, a ręce
włożyłem do kieszeni kurtki. Blondyn wyjął papierosa z ust i zgiął go na pół w
palcach.
Typowa reakcja, ale i tak jakoś zaspokojona. Zaskoczysz
mnie dzisiaj czymś, Shizu-chan?
Stałem tak z dobrą chwilę dłoń zaciskając na swoim
scyzoryku w kieszeni czekając na jego reakcje. Nie czułem strachu, a bardziej
zastanawiało mnie to czemu nic nie robi. Nie podchodzi do barierki, aby ją
wyrwać i nią mnie uderzyć. Nawet znak stojący nieopodal wyglądał zachęcająco.
- Spierdalaj – warknął, a raczej chciał warknąć tylko coś
tą złość w nim stłumiło.
- Dawno się nie widzieliśmy. Chce to nadrobić, więc nie –
wzruszyłem delikatnie ramionami.
Shizuo znów zamilkł i tym razem mnie to nawet
zaniepokoiło. Może dowiedziałbym się o co chodzi, gdybym spojrzał mu w oczy,
ale cały czas musiał nosić na nosie te swoje pieprzone okulary.
- Miałem kiepski dzień w pracy, więc czy z łaski swojej
możesz mnie już dzisiaj nie denerwować i zabierać swoją zapchloną dupę z
Ikebukuro, Izaya-kun? – Zmarszczyłem brwi i odruchowo się odsunąłem, aby zrobić
mu przejście. Nawet nad tym nie panowałem.
Obserwowałem go, gdy mnie minął i dopiero teraz zauważyłem
jego poszarpany rękaw i niemałe cięcie na jego ramieniu, które było zszyte.
Był u Shinry a co za tym idzie dostał ziółka i dlatego
jest taki spokojny.
A przynajmniej w miarę spokojny.
Nie wiedzieć czemu, a raczej intuicyjnie dałem mu po
prostu święty spokój i wróciłem do siebie.
Przez całą drogę myślałem nad tym wszystkim. Nic innego
nie robię, a go prowokuję. Czy takim czymś mogę w ogóle dostrzec czy jestem w
stanie go prześcignąć? W jakimś sensie tak, bo przecież zawsze ta prowokacja
kończy się walką, ale czy nie powinienem podejść go inaczej? Z innej strony?
Zawsze, gdy prowadzimy ‘rozmowę’ daję mu do zrozumienia kto jest panem, ale w
głębi się tak nie czuję. Odkąd sam na własne oczy i na własnej skórze
przekonałem się jaki jest silny od tamtej pory zwątpiłem w swoją siłę i za
wszelką cenę chce to zmienić.
Opadłem plecami na miękki materac i rozłożyłem ręce na
boki. Gorąca kąpiel to to co było mi trzeba. Leżałem w bez ruchu może nie całą
minutę, aż w końcu chwyciłem telefon i wybrałem numer Shizu-chana.
- Halo?
- Kto Ci tak poszarpał koszulę? – byłem pewny, że teraz
identyfikuję mój głos.
Zmarszczyłem delikatnie brwi. Spodziewałem się
wszystkiego, ale nie tego, że od razu się rozłączy.
Zadzwoniłem jeszcze raz.
Drugi.
Trzeci.
- Czego Ty chcesz?! – ah do trzech razy sztuka ~
- Kto Ci tak poszarpał koszulę? – powtórzyłem pytanie.
Przez chwilę w słuchawce nie słyszałem zupełnie nic, a
raczej jakieś niewyraźne szumy. Zmarszczyłem znów brwi.
- Shizu-chan?
- Co Cię to w ogóle interesuję? – warknął, ale już nieco
spokojnie.
- Ktoś mnie uprzedził i chce wiedzieć kto – dałbym sobie
rękę uciąć, że teraz właśnie wywraca oczami. – Ah i dlaczego byłeś taki potulny
dziś?
Nie dało się nie słyszeć jak zgniótł nieco telefon.
- Do.bra.noc – syknął i się rozłączył.
Odsunąłem telefon od ucha i spojrzałem na ekran, który
pokazywał zakończone połączenie.
- Przecież dopiero dwudziesta pierwsza.
Odłożyłem telefon na szafkę nocną
już nie mając zamiaru do niego, ani do nikogo innego dzwonić, ale tak jak
wcześniej wspomniałem jest za wcześnie na spanie. Zwlekłem się jeszcze z łóżka
i poszedłem na dół po laptop, z którym z powrotem wróciłem do sypialni. Wolałem
sobie już poleżeć niż siadać przed biurkiem. Kiedy już wygodnie pół-leżałem i
pół-siedziałem włączyłem go i zacząłem przeglądać wiadomości. Wystarczyło, abym
przeczytał najpopularniejszy nagłówek jednego z artykułów, a moje usta wygięły
się w asymetrycznym uśmiechu.
„Hanejima Yuuhei wziął udział w wypadku samochodowym”
Teraz już wiadomo czemu Shizuo
był taki przygaszony. Zjechałem nieco niżej i pokazały się kolejne informację.
„Słynny aktor Hanejima Yuuhei leży w śpiączce w szpitalu!”
„Trwa śledztwo dotyczące wypadku, w którym znalazł się Hanejima Yuuhei”
Gdyby teraz tak to wszystko
poskładać w całość - Shizuo dowiedział
się o tym jako pierwszy. Nie podano miejsca pobytu Kasuki, ale na pewno jest to
Ikebukuro. Shizuo poszedł do niego, ale nie pozwolono mu dłużej tam zostać
przez co się zdenerwował i wdał się w jakąś bójkę, a gdy go spotkałem wracał od
Shinry.
Zaśmiałem się cicho i odłożyłem
laptop.
Ciekawe jak się teraz czuje.
Pewnie jest zły, że spotkało to jego ukochanego braciszka, a nie jego. To takie
szlachetne z jego strony. Jak prawie każde jego zachowanie.. Użala się nad
sobą, że jest odtrącany przez społeczeństwo przez swoją siłę, a tak naprawdę
sam nie stara się nic z tym zrobić. Ma Toma, Celty, Shinre, Kadotę no i Kasuke.
Nie chce mu się nawet wysilić, a cały czas niszczy wszystko wokół. Sieje postrach,
a nawet tą niewielką grupkę ma przy sobie. Powinni go zostawić.
Czemu on zawsze jest krok do
przodu przede mną?
Czemu nawet jak się nie stara,
czemu nawet jak unika kontaktu to i tak znajdzie się grupka ludzi, którzy są
przy nim? Czemu ja, który mam kontakt z praktycznie każdym nie posiadam ‘tego’
czegoś co tych ludzi by przyciągało?
Nienawidzę go za to.
****
Następnego dnia obserwowałem
Shizu-chana po jego pracy. Tak jak myślałem – poszedł do szpitala. Nie
zamierzałem wchodzić do środka za nim. Nie lubię szpitali, a przede wszystkim
mam ich dość. Usiadłem na ławce odchylając głowę do tyłu i wpatrując się w
niebo. Ciekawe czy długo tam będzie siedział. Głupie pytanie.
Na pewno.
Po trzech godzinach bezczynnego
siedzenia zaczynałem się już irytować i rozważałem wejścia do szpitala, ale to
by mi nic nie dało. Koło mnie przechodzili rozchorowani ludzie. W większości to
były starsze osoby, ale nie tylko. Ktoś był ze złamaną nogą, ktoś ręką lub coś
jeszcze innego mu dolegało. Karetka jeździła w tą i z powrotem przywożąc nowych
poszkodowanych czy chorych, więc sygnału karetki, także mam dość, a
przynajmniej na dziś.
Po kolejnej godzinie, jednak się
doczekałem. Shizuo jak zwykle w swoim barmańskim stroju wyszedł ze szpitala i
już odpalał papierosa, który po chwili znalazł się w jego ustach. Przyglądałem
się mu przez chwilę i musiałem przyznać, że wcale nie wyglądał na smutnego czy
załamanego. Wyglądał zwyczajnie, obojętnie jak zawsze, chociaż znając jego to
rozrywa go od środka. Uśmiechnąłem się delikatnie i wstałem z ławki, aby do
niego podejść. Jak widać był tak zamyślony, że mnie nawet nie zauważył.
Stanąłem za nim.
- Shizu-chan – Zamruczałem mu
prosta do ucha, a ten momentalnie się spiął. Dla własnego bezpieczeństwa
odskoczyłem na odpowiednią odległość.
Widziałem jak zaciska obie dłonie
w pięści i wyjmuje swojego papierosa z ust. Nie połamał go jednak. Odwrócił się
w moją stronę.
- Czego Ty znowu chcesz, mendo? –
warknął najciszej jak potrafił. Miał chyba na uwadze ludzi wokół i samo to, że
przed szpitalem nie chce robić zamieszania.
- Nie odpowiedziałeś mi wczoraj
na żadne pytanie – Odparłem i zerknąłem na jego niedopałek
.
- Odejdź stąd, bo zaraz nie
wytrzymam.. – wysyczał, a ja widziałem jak jego żyłka zaczyna pulsować. Lubię
kiedy przeze mnie pulsuje.
- Chcesz pogadać?
- Z Tobą? O czym? – mruknął z
słyszalną kpiną w głosie.
Uśmiechnąłem się delikatnie.
- O Twoim bracie.
Wypuścił papieros, który zgniótł
butem i podszedł do mnie łapiąc mnie za przód koszulki i podnosząc do góry.
Mogłem teraz bez problemu patrzeć mu w oczy.
- Niby dlaczego właśnie z Tobą
mam o tym wszystkim rozmawiać?! – nie powstrzymał się i krzyknął, a przez to
zwrócił na nas innych uwagę. Warknął coś pod nosem i nawet będąc blisko niego
nie wiedziałem co to było. Pewnie nic znaczącego.
- Bo nikt inny nie wysłucha Ciebie
tak dobrze jak ja.
Zapowiada się cudnie. Czekam na dalsze rodziały w takim razie c:
OdpowiedzUsuńjest mega.. przeczytałam jednym tchem :3
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów
dodawaj szybko ! ♥
Świetne! To jedyne słowo które przychodzi mi na myśl po przeczytaniu opowiadanka. Po pierwsze "Lubię kiedy przeze mnie pulsuje. " Hahaha no cytat roku! Nie wiem czy miało wyjść dwuznacznie czy to mój hentaiowaty umysł to uchwycił ale po prostu świetny tekst. Podoba mi się zachowanie informatora. Takie bardzo w jego stylu, to samo tyczy się Shizusia. W tym rozdziale jest coś czego wcześniej nie miałaś. W poprzednich shotach zrobiłaś z Izayi ciepłą kluchę ... a tutaj widać charakterek :D Więc tak : znakomicie oddałaś ich charaktery.Pomysł z wkręceniem Kasuki w opowiadanie jest jak najbardziej dobry- od razu Shizuś robi się bardziej rozemocjonowany. "
OdpowiedzUsuńCzasami wątpię w ścieżkę, którą sam wybrałem.
Zastanawiam się czy wszystkie moje starania, plany były trafne.
Czasami wątpię czy to wszystko ma sens odkąd cię poznałem.
" Ten początek zrobił na mnie największe wrażenie - przemyślenia genialne, takie głebokie.... <3 Ogólnie przemyślenia Izayi na temat rywalizacji też nie są banalne - dodają opowiadaniu takiej oryginalnej myśli. WSIO :D Idę do następnego zaraz po posprzątaniu nieszczęsnego pokoju... xD Ah i jeszcze jedno PS Wskoczyłaś na wyższy level niż w 2014 - widać różnice od razu