Rozdział 5
Shizuo posiedział u mnie jeszcze
z jakąś godzinkę i wrócił do siebie. Pewnie, gdybym był Shinrą, albo Kadotą to
pewnie by i został na noc, ale że to byłem ja to wolał już męczyć się z rodzicami
niż ze mną.
Rozumiem go w stu procentach.
Nie rozmawialiśmy o niczym ważnym
przez ten czas. Ja nadal byłem śpiący, a
Shizuo zmęczony bójką z jakimś tam gangiem. Już nawet nie pytałem jakim.
Uznałem, że byłoby to po prostu zbędne. I przez calutką godzinę oglądaliśmy
jakiś film. Nie rozpoczynałem z nim jakiś drażniących dla niego tematów, więc
od tamtego razu jak zepchnął mnie z kanapy już więcej się nie uniósł. Uznał, że
jednak z dwojga złego woli posiedzieć trochę u mnie niż wracać do siebie.
Uśmiechnąłem się delikatnie i
przekręciłem się na drugi bok przykrywając się bardziej kołdrą.
Musiałem przyznać sam sobie, że
Shizuo jest całkowicie inny, gdy nie pulsuje mu żyłka i nie chce mnie zabić. No
może nie odkryłem tym stwierdzeniem Ameryki, ale chodzi mi o to, że to do niego
nie pasuję. Spokój na jego twarzy to coś do czego po prostu nie przywykłem, ale
z drugiej strony jak taka bestia może mieć drugą osobowość? Spokojną, która
nikogo by nie odstraszała.
Ale z drugiej strony, skoro
potrafi być taki to dlaczego tego nie wykorzysta, aby nie odstraszać ludzi i
nie powodować, aby bliscy się go bali?
Nie rozumiem go i im dłużej o tym
myślę to coraz bardziej mi się odechciewa.
***
Szedłem właśnie do Ikebukuro, a
dokładniej do Rosyjskiego Sushi, aby zjeść obiad. Mogłem wprawdzie zamówić je
sobie do domu, ale wolałem posiedzieć wśród ludzi i troszkę ich poobserwować.
Najem się, a do tego przy tym zrelaksuję.
Łącze przyjemne z pożytecznym ~.
Usiadłem przy stoliczku i
złożyłem zamówienie Simonowi. Chociaż on i tak od samego początku wiedział co będę zamawiał.
Uważam, że zamawianie czegoś innego jest bezsensowne skoro to ootoro jest
najlepsze. Zawsze, gdy mają jakieś promocje to jestem pierwszym klientem.
Zaśmiałem się cicho i włożyłem
pierwszy kawałek tuńczyka do ust.
Chyba się trochę przeliczyłem, że
spotkam tu więcej ludzi. To, że ja skończyłem dziś pracę o piętnastej nie
znaczy, że każdy tak skończył. Więcej w barze było uczniów niż dorosłych osób,
ale mojej trójki z Rairy tu nie dostrzegłem. Może to i lepiej? Po co mi jakieś
niemiłe spojrzenia Masaomiego czy Anri-chan ~.
Ponownie się zaśmiałem na samą
myśl o tym i zabrałem się już za jedzenie.
Po zjedzeniu swojego obiadu
pieniądze zostawiłem na stoliku i wyszedłem z baru. Miałem zamiar wrócić do
Shinjuku, ale coś mnie tknęło i poszedłem do pracy Shizu-chana. Pewnie teraz
tam idzie, aby oddać pieniądze, które odzyskał z Tomem i wróci do domu.
Usiadłem przed budynkiem, w
którym mieści się ta cała firma i postanowiłem poczekać. Jako, że nie widziałem
w pobliżu Shizu-chana byłem pewny, że jest właśnie w środku. Po piętnastu
minutach utwierdziłem się, że miałem po prostu rację.
- Ile razy Ci mówiłem, żebyś nie
przychodził do Ikebukuro?
Typowe powitanie, które swoją
drogą, także lubię ~
Chociaż tym razem było jakby z automatu. Zobaczył mnie - to tak powiedział.
Dodatkowo ten znużony głos.. Nuuudaa ~
- Nie przyszedłem do Ikebukuro, a
do Ciebie, Shizu-chan – odparłem i podbiegłem do niego, gdy zaczął się
kierować jak mniemam do domu.
- Będziesz teraz przychodził po
mnie pod pracę czy co? – wyjął z kieszeni spodni paczkę papierosów, a niedługo
po tym już jednego miał w ustach.
-
Tylko dzisiaj – uśmiechnąłem się i wsadziłem ręce do kieszeni kurtki.
Shizuo chyba dzisiaj znów pił te
swoje ziółka, bo jeszcze ani razu na mnie nie warknął. No, albo to ja jeszcze
nie powiedziałem niczego co by go zirytowało.
Nieważne.
Ważne jest to, że tak łatwo pogodził
się z tym, że musi się ze mną męczyć dwa tygodnie, aby pomóc bratu. Szliśmy tak
w ciszy, a przez ten czas Shizuo wypalił już dwa papierosy. Nie wiedziałem czy
to dlatego, że ja jestem obok czy może pali więcej odkąd Kasuka jest w
szpitalu. Zorientowałem się też niedługo, że wcale nie idziemy do jego domu.
Ani do szpitala.
- Gdzie idziemy? – zapytałem, nie
chcąc już żyć w tej niepewności.
Zerknął na mnie zza okularów, ale
tylko na moment, bo zaraz odwrócił wzrok.
- Czy to ważne? Dla Ciebie chyba
liczy się tylko to, żebyśmy jakkolwiek rozmawiali, nie? Chociaż nadal uważam,
że to totalna głupota, ale takiego świra chyba nie warto starać się zrozumieć.
Uniosłem jedną brew do góry i nie
mogąc się powstrzymać zacząłem się śmiać.
- Z czego Ty się śmiejesz? –
westchnął załamany moim zachowaniem, a ja powoli się uspokajałem.
- Powiedzenie przez Ciebie tak w
miarę sensownego i składnego zdania trochę mnie rozśmieszyło. Nie zawsze się do
zdarza.
Żyłka zapulsowała.
- To był komplement, Shizu-chan.
- Nie jestem tego pewien.. –
warknął pod nosem.
Zaśmiałem się ponownie, a chwilę
po tym już wiedziałem gdzie jesteśmy. Park to chyba jedno z takich miejsc,
gdzie człowiek może się trochę wyciszyć, odpocząć, jeśli nie może tego zrobić w
domu.
Kiedy Shizuo usiadł i kończył
spalać swojego już trzeciego papierosa ja oparłem się plecami o oparcie ławki
za nim.
- Czemu nie poszedłeś do domu?
- Po co?
Uniosłem jedną brew do góry i
zerknąłem na niego. Miałem już coś powiedzieć, ale Shizuo chyba zdecydował się
poprawić tą swoją dosyć idiotyczną odpowiedź.
- Nie poszedłem do domu, bo są
tam rodzice – mruknął cicho – Chyba Ci wczoraj mówiłem, że przyjechali.
- Mówiłeś, ale nie myślałem, że
będziesz ich unikał jak jakieś dziecko – zaśmiałem się.
- Kleszczu..
Przestałem się śmiać i spojrzał
na niego oczekując, że zaraz coś powie, ale się jednak się troszkę przeliczyłem.
Widać, że coś go męczy, ale po prostu nie chce powiedzieć co\. A raczej to MI
nie chce powiedzieć co się dzieje.
- Wiesz.. Jak mi się wyżalisz to
mogę Ci dać jakąś pożyteczną radę ~
- Nie mam Ci się z czego żalić.
- Masz.
- No to nie chce.
- Chcesz, ale boisz się, że to
wykorzystam.
- Sam sobie odpowiedziałeś na
pytanie.
- No, ale ja tego nie wykorzystam
~ To co chce się dowiedzieć to tylko sam mogę się tego dowiedzieć, a inne Twoje
problemy mnie nie obchodzą. Boli mnie tylko serduszko widząc Cię takiego
przybitego ~.
Shizuo wstał i odwrócił się w
moją stronę, a ja zrobiłem dokładnie to samo. Wyciągnął w moją stronę rękę i
już spodziewałem, że zacznie mnie podduszać, ale zamiast tego on najnormalniej
w świecie pstryknął mnie w czoło.
- Zamknij się już. Jak będę
chciał Ci coś powiedzieć to to zrobię i tyle – usiadł z powrotem na ławce, a ja
tym razem przysiadłem się koło niego.
Shizuo wyciągnął od naszego spotkania już czwartego papierosa.
- Nie palisz za dużo? – mruknąłem
patrząc się, gdy go podpala.
- Możliwe. Paczka mi starczała na
więcej niż dzień – wzruszył ramionami i wypuścił z ust obłoczek dymu.
Zacząłem się w niego wpatrywać,
aż w końcu zniknął. Skrzywiłem się.
- Umiesz robić kółeczka?
Spojrzał na mnie zaskoczony, że
zadałem takie, a nie inne pytanie i kątem oka mogłem dostrzec, że przez moment się nawet
uśmiechnął. Nie odzywając się, tym razem wypuścił dym właśnie w kształcie
kółeczka.
Od razu się uśmiechnął, a zaraz
po tym usłyszałem śmiech.
- Jesteś jak dziecko – skwitował
i wypuścił kolejnego kółeczko.
- Jeszcze tak niedawno nazwałeś
mnie świrem.
- Bo też nim jesteś – wzruszył
ramionami.
Tym razem to ja się zaśmiałem.
Czuję, że Shizuo powoli się do
mnie w jakiś tam sposób przekonuję. Nadal się denerwuję na mój widok, ale
mniej. Ja jestem bardziej ‘milszy’ co też sprawia, że blondyn już nie chce mi
tak przywalić. W pewnym sensie to też zasługa ziółek, ale niedługo i bez nich
Shizuo powinien być przy mnie spokojny.
Teraz jego priorytetem jest
zrobić wszystko, aby wytrzymać te dwa tygodnie, aby pomóc bratu. Ja wierzę, że w ciągu tych dwóch tygodni nie tylko bardziej poznam jego uczucia,
przekonam go do siebie, a dodatkowo wyrównam nasze siły, a nawet może sam go
przerosnę.
Chciałbym, aby Shizuo był mi
podporządkowany.
~~
Niby miałam dodać w weekend, ale skoro jutro wolne to dodaje właśnie dziś.
Jak zawsze genialne. A moment z puszczaniem kółeczek była po prostu cudowna! Czekam na więcej :3
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że tak szybko doczekam się kontynuacji ;o bardzo mi się podoba~ czekam na dalsze rozdziały ;3
OdpowiedzUsuńZostawiam ślad.
OdpowiedzUsuńWeny ~!
Kiedy next?
OdpowiedzUsuń